Pomimo burz
Justyna Leśniewicz
Niektóre uczucia uderzają jak burza, są gwałtownie i nieprzewidywalnie, zostawiają po sobie chaos.
Weronika wie, jak smakuje wolność, i nie zamierza z niej rezygnować. Nie wierzy w miłość, bo ta zbyt wiele razy okazała się iluzją. Dorian żyje według własnych zasad, bez zobowiązań i granic. Tę dwójkę łączy buntownicza natura, ale kiedy los wrzuca ich w wir intensywnych doznań, zamiast spokoju rodzi się burza, której żadne z nich nie potrafi opanować.
Przyciągają się i odpychają, ranią i leczą. Ale czy można wygrać walkę z uczuciami, które wcale nie chcą odejść? A może czas przestać uciekać i pozwolić sobie na coś więcej?
„Pomimo burz” to porywający, pełen napięcia i prawdziwych emocji romans, o którym nie będziesz mogła zapomnieć!
Informacje o książce
Rok I wydania: 2025
Format: epub/mobi
Liczba stron: 302
ebook ISBN 978-83-7995-834-4
Ceny sugerowane:
ebook: 49,99 zł
Fragment
Prolog: Weronika
Naładowana pozytywną energią po całonocnej rozmowie z przyjaciółką, wsiadłam do ubera i pojechałam prosto do mieszkania Inka. Nie miałam jeszcze pojęcia, jak wyjaśnię mu moje zachowanie, ucieczkę, wtedy, kiedy klęczał przede mną i wyznawał mi miłość. Pogubiłam się we własnych uczuciach. Zależało mi na Dorianie, ale przerażała mnie wizja formalnego związku, nie tylko dlatego, że nadal w takim byłam… ale również dlatego, że bałam się ponownego ograniczania, bo wiedziałam, jak bardzo miłość mnie potrafi oślepić i ogłupić. Na słabych nogach podeszłam do klatki, na moje szczęście drzwi były otwarte. Chyba nie zniosłabym rozmowy przez domofon. Szłam na drugie piętro, serce waliło mi jak młotem. Miałam wrażenie, że jego uderzenia niosą się echem po całej mojej głowie. Drżałam. Stanęłam przed mahoniowymi drzwiami i próbowałam uspokoić nerwy. Ostatni raz stresowałam się tak, gdy wsiadałam do pociągu, który miał zawieźć mnie do lepszego życia. Odetchnęłam głęboko i zapukałam. Odczekałam chwilę i wścibsko przyłożyłam ucho do drzwi, chciałam podsłuchać, czy ktoś jest w środku. Wcześniej zawsze wchodziłam bez pukania, jednak podejrzewałam, że moje dzisiejsze zachowanie mogło pozbawić mnie tego przywileju. Mimo wszystko nacisnęłam klamkę, mieszkanie było otwarte. Weszłam do środka. W pomieszczeniu unosił się odór alkoholu, pierwszym, co zauważyłam, była przepełniona popielniczka na stoliku kawowym. Podeszłam bliżej do kanapy, spodziewałam się, że zastanę na niej pijanego Robsona. Po zrobieniu dwóch kroków odkryłam, że tuż za oparciem leży Ink. Jego kruczoczarne włosy były w nieładzie, miał na sobie tylko koszulkę i bokserki. Jednak gorszy okazał się dla mnie widok śpiącej czarnowłosej lafiryndy wtulonej w mojego mężczyznę. Wreszcie zatrzymałam wzrok na tatuażu – pięknym feniksie na szczupłym, bladym udzie dziewczyny… udzie w samych kusych spodenkach, które spoczywało na nogach Inka.
– Kurwa – wyszeptałam, starałam się opanować.
Tatuaż dziewczyny wykonano stylem Doriana. Wszędzie bym go poznała. Najwyraźniej nie byłam jedyną klientką, z którą wdał się w bliższą relację. Ogarnięta furią, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia. W drzwiach zderzyłam się z wchodzącym Robertem.
– Dlaczego nigdy nie zamykacie tych pieprzonych drzwi?! – krzyknęłam na niego, nie siliłam się na powitanie.
– Wyszedłem tylko po bułki. – Wzruszył ramionami.
Z całych sił starałam się nie rozpłakać, przecież byłam twarda, a łzy były słabością. A przynajmniej tak sobie głupio wmawiałam. Moje wcześniejsze krzyki najwyraźniej obudziły Doriana i czarnulkę, bo chłopak przysiadł na kanapie, a dziewczyna wymamrotała:
– Kto tak drze ryja od rana?
Miałam ochotę podejść do niej i wytargać ją za włosy. Przypomniałam sobie jednak, że nie jestem już nastolatką i powinnam trzymać uczucia na wodzy. Spojrzałam tylko na Inka, który przeczesywał wytatuowaną dłonią włosy, próbował najwyraźniej przypomnieć sobie, co wydarzyło się poprzedniego wieczora. Podeszłam bliżej, odgoniłam myśli, które kotłowały mi się w głowie. Nie wiem, czego oczekiwałam. Zerknęłam w jego zielone, chwilowo przekrwione oczy. W jednej chwili zrobiło mi się go szkoda, wyglądał na nieźle skacowanego. Zerknęłam jeszcze raz na dziewczynę, a na serdecznym palcu jej dłoni dostrzegłam połyskujący niewielki pierścionek z niebieskim brylancikiem. To chyba przelało czarę goryczy, bo podeszłam do Doriana i, nie zważając na nic, uderzyłam go w twarz, po czym odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do wyjścia. Zaskoczony Ink krzyczał, żebym zaczekała, że to nieporozumienie. Jednak dla mnie jedynym nieporozumieniem były moje pieprzone uczucia, które po raz kolejny sprawiły mi tyle cierpienia. Może nie każdemu pisana jest romantyczna miłość…