Pamiątka
Justyna Leśniewicz
Nie da się odciąć od przeszłości, bo w najmniej spodziewanym momencie daje o sobie znać, burząc wypracowany spokój.
Majka od razu po studiach wyjechała do Warszawy w pogoni za marzeniami. Choć jest spełnioną samotną matką, to tęsknota za dawnym życiem często daje o sobie znać. Jej spokój burzy pojawienie się mężczyzny, z którym kiedyś wiele ją łączyło. Przed laty uciekła od niego, kiedy na horyzoncie pojawiły się pierwsze problemy. Czy tym razem będzie umiała stawić im czoła?
Czy dawne uczucie odrodzi się niczym feniks z popiołów? Czy dawny żal i złe wybory odejdą w cień, gdy odżyje miłość? Czy wszystko można zawsze wybaczyć i zacząć od nowa?
Informacje o książce
Rok I wydania: 2024
Format: 12.7×20,3 cm
Okładka: miękka
Liczba stron: 302
książka ISBN 978-83-7995-702-6
ebook ISBN 978-83-7995-703-3
Ceny sugerowane:
książka: 54,99 zł
ebook: 39,99 zł
Fragment
Oni, osiemnaście lat wcześniej
Siarczysty mróz szczypał w policzki, a śnieg rozkosznie skrzypiał pod butami. Stałam na szczycie góry śmierci, skupiając na sobie spojrzenia wszystkich kolegów i koleżanek ze szkoły.
– Majka, nie peniaj, tylko zjeżdżaj! – Usłyszałam nawoływania z dołu.
Cwaniacy, którzy już zjechali, myślą, że są lepsi od tych, których obleciał strach. A ja właśnie byłam przerażona. Góra śmierci to nie byle co! Jest naprawdę stroma i można się na niej wywalić. Kiedyś Joasia złamała tu rękę, bo tak niefortunnie upadła, że całym ciężarem ciała wsparła się na dłoni. Długo chodziła w gipsie, ale miała w sobie wiele odwagi, bo kolejnej zimy bez wahania znowu zjeżdżała z tej przeklętej góry.
– Boi się! Patrzcie, jaka przestraszona! – wykrzykiwał Mariusz z równoległej klasy.
Jego rechot od razu podłapała reszta, śmiejąc się w głos i krzycząc, że jestem „strachliwa buła”. Przysiadłam na sankach, chcąc im pokazać, że mam w sobie więcej odwagi, niż przypuszczają, choć serce waliło mi ze strachu i nie miałam pojęcia, dlaczego dałam się namówić na tę przygodę. Mimo że z dołu górka nie wydawała się taka straszna, to jednak tu, na górze, wszystko nabierało innej perspektywy.
– Przyznaj, że nie dasz rady! Jesteś słabeuszem! – pokrzykiwał Mariusz. – Jesteś słab… – Nie zdążył dokończyć słowa, bo rozpędzona śnieżka trafiła go prosto w czoło.
Spojrzałam w kierunku, z którego nadleciała kulka, i dostrzegłam Klaudiusza Szymańskiego, uśmiechającego się do mnie półgębkiem. Puścił mi oczko i podszedł bliżej. Był starszy ode mnie o rok. Niedawno wprowadził się do sąsiedniego bloku. Zawsze samotny, trochę wycofany. W szkole trzymał się tylko z Igorem Jaworskim, na którego wszyscy mówili Jawor. Igor opierał się teraz o drzewo, a ręce miał założone na piersi.
– Bardzo ci dokuczali? – wyszeptał Klaudiusz.
Na dole niezniechęcony Mariusz zaczął śpiewać Zakochana para… Jednak uciszył się, gdy tylko pojawił się przy nim Jawor i tym razem to on przywalił dzieciakowi śnieżką w twarz. Znokautowany, krzyknął do reszty, że pora się zwijać, a chwilę później mogliśmy już obserwować ich oddalające się sylwetki.
– Jak chcesz zjechać, to mogę z tobą. – Chłopak przykucnął obok mnie, uśmiechając się promiennie.
Skinęłam tylko głową, odrobinę skrępowana obecnością starszego chłopca. Onieśmielał mnie, a jego wzrok sprawiał, że drżały mi dłonie. Usiadł na sankach i popchnął mnie delikatnie do przodu, tak że znalazłam się między jego udami. Przytrzymał mnie w pasie i zapytał, czy jestem gotowa. Nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, jednocześnie przytłoczona jego obecnością i przerażona górą śmierci. Klaudiusz odepchnął się stopami i już po chwili mknęliśmy w dół. Na nasze nieszczęście rozpędzone sanki nie zatrzymały się w porę, choć chłopak usiłował je wyhamować. Z impetem uderzyliśmy w zaspę śnieżną i wpadliśmy w zimny puch. Klaudiusz od razu zerwał się na równe nogi, ściągnął ze mnie sanki i odsunął mi mokre włosy z twarzy. Usiłował poprawić także czapkę, która zsunęła się na jeden bok. Musiałam wyglądać jak siedem nieszczęść.
– Nic ci się nie stało? – dopytywał zatroskanym głosem.
Może wydawać się to dziwne i niedorzeczne… jednak właśnie wtedy zakochałam się w nim bez reszty. Mając zaledwie jedenaście lat, byłam przekonana, że ten chłopak kiedyś zostanie moim mężem. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo życie zweryfikuje moje plany.