Kiedy znajduję – Aleksandra Rak
Po zaręczynach Dominika i Agnieszki staje się jasne, że Irena nie pozwoli, by jej córka zmarnowała sobie życie u jego boku i zrobi wszystko by zniszczyć ich związek.
Kiedy Małgorzata, młodsza siostra Leny, ucieka z rodzinnego domu. Dziewczyna musi stanąć oko w oko z mężczyzną, który ją skrzywdził i spróbować pomóc Gosi uwolnić się spod jego wpływu. Wszystko to w czasie, kiedy jej udział w zawodach sportowych staje pod ogromnym znakiem zapytania.
Lena stara się znaleźć choć promyk nadziei na to, że w jej życiu zapanuje jeszcze spokój, a ona znów będzie wstanie kochać tak mocno jak kiedyś. Zwłaszcza teraz, gdy znalazła kogoś, kto chciał ją przez wszystko poprowadzić.
Czy Lena ma szansę na szczęście?
Informacje o książce
Rok I wydania: 2022
Format: 14.0×20.5 cm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 166
książka ISBN 978-83-7995-587-9
ebook ISBN 978-83-7995-588-6
Ceny sugerowane:
książka: 39,99 zł
ebook: 34,99 zł
Fragment
Rozdział I
– Lena… Lena, obudź się…
Słyszała, że ktoś ją wołał, ale ani myślała otwierać oczu. Piekły ją, jakby miały zaraz wybuchnąć. Głowa pulsowała tępym bólem, a w uszach wciąż słyszała denerwujący pisk.
– Lena – powtórzył ktoś jej imię i potrząsnął lekko ramieniem.
– Yhm… – mruknęła z nadzieją, że intruz ją zostawi.
– No przestań. Wstawaj…
Z trudem zmusiła się, by podnieść powieki. Przez krótką chwilę widziała przed sobą dwie niewyraźne postacie. Dopiero gdy całkiem się rozbudziła, rozpoznała przed sobą Dominika. Uniosła się na ramieniu i spojrzała na niego bezmyślnym wzrokiem. Uśmiechnął się szeroko.
– Która godzina? – spytała.
– Dziewiąta.
– Zwariowałeś?! Dopiero się położyłam! – Uświadomiła go, wspominając swoją późną porę powrotu z wesela.
– Lena, ona się zgodziła, prawda? – Dominik znów potrząsnął jej ramieniem.
Dziewczyna ziewnęła szeroko.
– Agnieszka – doprecyzował. – Powiedziała…
– Powiedziała, że tak. – Objęła dłońmi jego policzki. – Zgodziła się. Wyjdzie za ciebie za mąż. – Udało jej się wreszcie oprzytomnieć.
– Nie przyśniło mi się. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Puścił ramiona Leny i usiadł na podłodze.
– Wariat. – Pokręciła głową, opadając na poduszki. – Mogłeś obdzwonić po kolei wszystkich gości, każdy by ci to potwierdził.
Chłopak wyglądał jak dziecko rozradowane na widok prezentów gwiazdkowych. Uśmiechnęła się mimowolnie.
– Dlaczego wczoraj? – zapytała. – Mogłeś się oświadczyć w każdej innej chwili.
– Gdy byliśmy z Kamilem młodsi, to często rzucaliśmy sobie wyznania o to, który z nas jest większym tchórzem. A potem żaden z nas nie chciał odpuścić.
– Kazał ci się oświadczyć? – Zmarszczyła brwi.
– Zarzucił mi, że nie przyznam w obecności jego rodziców, co czuję do Agnieszki. Poszedłem o krok dalej.
– A co ty…?
– Już wiesz.
– Że nie powie mi… – urwała i zacisnęła powieki. – Ale z was dzieciaki.
– Każdy sposób jest dobry.
Lena przewróciła oczami, naciągając kołdrę na głowę.
– Siostra… – Dominik nagle zerwał się z podłogi. – Nie jesteś szczęśliwa? – zapytał, wspierając ramiona na brzegu jej łóżka. Spojrzała na niego uważnie.
– Jestem – przyznała z lekkim uśmiechem. – Ale…
– Żadne „ale”. – Pokręcił głową. – Wstawaj… za chwilę mamy obiad w domu Agnieszki.
– Słucham? – jęknęła.
– Najbliższa rodzina zjeżdża się na niewielkie poprawiny w ogrodzie – wyjaśnił, podchodząc do drzwi.
– No właśnie. – Usiadła gwałtownie – Najbliższa rodzina.
– Jestem narzeczonym Agnieszki! – Klasnął w dłonie.
– Baw się dobrze.
– A ty jesteś z Kamilem – przypomniał jej. – Więc wstawaj i…
– Nie – zaprotestowała, czując nagły przypływ paniki. Wczorajszy wieczór miał w sobie magię, której dzisiaj brakowało od samego rana.
– Lena. Nie każ mi znowu krzyczeć. Śniadanie zaraz będzie – dodał, opuszczając energicznym krokiem pokój dziewczyny.
Wczoraj jeszcze trzymały ją emocje, adrenalina i fakt, że na sali jest wystarczająco dużo osób, żeby ukryć się przed Ireną. Dzisiaj Lena nie widziała dla siebie żadnego ratunku. Usiadła na łóżku, przecierając mocno oczy, a potem wstała i rozsunęła zasłony. Liczyła jeszcze na to, że może będzie padać i zaszyje się w domu, ale słońce najwyraźniej nie zamierzało dzisiaj z nią współpracować.
Czuła też dziwny niepokój na samą myśl o spotkaniu reszty rodziny Agnieszki i Kamila. Dziś już wszyscy będą świadomi, że ona nie jest przypadkową dziewczyną, którą Kamil zabrał na wesele. Zaczną padać pytania, a ona nie chciała na żadne odpowiadać. Może powinna ustalić z Dominikiem jakąś wspólną wersję?
Zeszła do kuchni, licząc na to, że jej przybrany brat zdążył już ochłonąć, ale wzrok cioci Teresy, która próbowała przygotować sobie herbatę tuż obok tryskającego radością Dominika, nie pozostawiał złudzeń.
– Usiądź wreszcie na tyłku. – Zirytowana kobieta wskazała chłopakowi krzesło. – Tańczysz, jakby cię ktoś nakręcił.
– Ciociu, powinnaś się cieszyć jak ja! – zawołał radośnie, okręcając kobietę wokoło siebie.
– Że nas z Ireną swatowymi zrobisz? – prychnęła, uwalniając się z jego uchwytu.
– Przecież nie musicie się zaraz na ciasto umawiać. – Machnął niedbale ręką. – O… Lena. Siadaj. – Wskazał krzesełko przed sobą.
– Siadaj, dziecko, może się zarazisz energią. – Teresa postawiła przed nią kubek kakao. – Bo ten młodzieniec ma jej zdecydowanie za dużo.
Rozbawiona dziewczyna zajęła krzesło, przysuwając sobie naczynie. Właściwie nie była głodna.
– Ciociu, zaręczył się. – Uznała za stosowne przypomnieć jej ten szczegół.
– Zaręczył się. – Skinęła głową, wyciągając z lodówki kilka jajek. – Za chwilę tu sama zostanę.
– Ja się nigdzie nie wybieram. – Lena odchrząknęła lekko, wbijając wzrok w czekoladową piankę.
– Tylko czekać, aż Kamil coś wymyśli. – Usłyszała kąśliwą uwagę cioci i zamarła w bezruchu.
– A ja nie zdziwiłbym się, jakby stary Czepliński zaczął się tu częściej kręcić. – Dominik nie był dłużny i odgryzł się Teresie.
– Chwała Panu, nie muszę dzisiaj oglądać Ireny i jej wiecznie naburmuszonej miny, choć z nieukrywaną radością doświadczę chwili, gdy zwrócisz się do niej „mamo” – rzuciła, posyłając bratankowi krótkie spojrzenie, kończące tę bezsensowną dyskusję.
Lena dałaby sobie głowę uciąć, że miała na celu wytrącenie Dominika z równowagi, co jej się udało, bo nagle pobladł. Świadomość, że pani Irena ma zostać jego teściową, musiała uderzyć go ze zdwojoną siłą.
– Bracie… – Dziewczyna złapała go nagle za rękę. – Nie jesteś szczęśliwy? – Uśmiechnęła się szeroko, a słysząc dzwonek swojego telefonu dochodzący z pokoju na piętrze, wstała z krzesełka kuchennego.
Niespecjalnie spieszyła się do góry. Nogi zaczynały ją boleć, a podbicia piekły. Wszystko przez pożyczone szpilki, które dla Leny były zdecydowanie za wysokie. Nie wybrzydzała jednak. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
– Halo? – Odebrała, nie spojrzawszy na wyświetlacz.
– Hej… – Lekko zachrypnięty głos Kamila po drugiej stronie sprawił, że natychmiast się uśmiechnęła.
– Cześć. – Usiadła na łóżku.
– Jak się czujesz?
– Bolą mnie nogi – przyznała. – Na dodatek Dominik wciąż nie może uwierzyć, że Agnieszka przyjęła zaręczyny, choć teraz chyba doznał szoku, bo uświadomił sobie, kto będzie jego teściową – wyrzuciła z siebie na wydechu.
– Tak… mnie też by to przytłoczyło. Dominik wspominał ci o obiedzie? Z tego wszystkiego zapomniałem ci powiedzieć.
– Wspominał.
– Będziesz oczywiście?
– Stęskniłeś się już? – Przygryzła wargi.
– Trochę – przyznał. – Nawet bardzo – dodał po chwili zastanowienia. – Mamy do dokończenia wczorajszą rozmowę.
– To przyjadę. – Uśmiechnęła się. – Na czym skończyliśmy? – Grał w jej grę, dzięki czemu się rozluźniła.
– Przypomnę ci.
– W porządku.
– Do zobaczenia… – Wyczuła, że się uśmiechnął.
– Pa… – Rozłączyła się.
Uśmiechała się sama do siebie. Być może uczucia nie uderzyły w nich niczym piorun i nie mogli nazwać tej rozwijającej się powolutku więzi miłością od pierwszego wejrzenia, ale zdecydowanie działo się coś, czego Lena nie czuła od bardzo dawna – była zakochana.