PATRONI
Kiedy uciekam
Aleksandra Rak
Jedna decyzja może zmienić życie.
Dominik pomagając zupełnie obcej dziewczynie, nie spodziewał się, że tą właśnie decyzją uratuje jej życie.
Lena uciekała… uciekała z Warszawy, od ludzi, od wspomnień. Zraniona i zagubiona odnalazła bezpieczne schronienie na Śląsku, a los niespodziewanie dał jej szansę odbudowania zaufania, jakim dawniej darzyła ludzi.
Stadnina w Wyrach stała się jej drugim domem, a konie najlepszymi przyjaciółmi. Dziewczyna powoli zaczęła otwierać się na innych, nieświadomie pozwalając im poprowadzić się w najtrudniejszych chwilach.
Czy życie Leny mogło tak nagle stać się lepsze? Czy przeszłość pozwoli o sobie zapomnieć?
Jak daleko trzeba uciec, aby się odnaleźć?!
Informacje o książce
Rok I wydania: 2020
Format: 14.0×20.5 cm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 182
druk ISBN 978-83-7995-540-4
epub ISBN 978-83-7995-541-1
Ceny sugerowane:
książka: 39,99 zł
ebook: 34,99 zł
Fragment
Prolog
– Tak ciociu, wiem… – Dominik uśmiechnął się pod nosem i potarmosił ciemne włosy włochatą rękawiczką, którą kilka minut wcześniej wciągnął na skostniałe dłonie. Tego roku zima wyjątkowo dawała w kość. – Nie martw się. Mam pełny bak, gorącą herbatę w termosie i za kilka minut wyjeżdżam. – Zatrzymał się przed jedną z witryn sklepowych i zawiesił wzrok na bordowej wełnianej czapce z pomponem, która zdobiła głowę jednego z manekinów. – Będę za kilka godzin. Wszystko załatwiłem. Nie brakuje ci niczego? Wojciechowscy obiecali dorąbać drewna, jeśli… – Urwał, gdy ciocia gwałtownie zaprzeczyła. – W porządku. – Znów się uśmiechnął. – W takim razie do zobaczenia… – Zakończył rozmowę i szybko włożył telefon do kieszeni.
Był zziębnięty, ale czuł zadowolenie, że udało mu się domknąć wszystkie sprawy związane ze spadkiem. Mógł wreszcie zakończyć tę warszawską gonitwę i wrócić do domu. Otrząsnął się i jeszcze raz spojrzał na bordową czapkę z pomponem. Pasowałaby cioci do kurtki, którą tak uwielbia. Dominik miał jeszcze trochę drobnych w portfelu, więc nie zastanawiając się dłużej, wszedł do sklepu. Może chociaż taki drobny prezent sprawi, że ciocia poczuje się lepiej. Po śmierci wujka coraz częściej widywał ją w kuchni, w której siadywała przy oknie, jak kiedyś jej mąż, i pogrążała się w zadumie.
Po chwili Dominik wybiegł na zewnątrz, naciągając ciepły kaptur na głowę, i skręcił w boczną uliczkę, gdzie zostawił samochód. Jakimś cudem kilka godzin wcześniej trafił na wolne miejsce parkingowe w tańszej strefie. Z ulgą zajął miejsce kierowcy w swoim czarnym, dwudziestoletnim, głośnym, choć wciąż sprawnym, golfie i od razu włączył ogrzewanie. Zerknął na plecak, rzucił go na boczne siedzenie i odetchnął głęboko. Teczka pełna papierów potwierdzających przedwstępną sprzedaż restauracji, nabytej w drodze spadku, spoczywała spokojnie w środku. Teraz nareszcie mógł zamknąć za sobą tamten rozdział.
Samochód mknął ulicami Warszawy miarowym tempem, a Dominik z każdym kilometrem zostawiał za sobą niepokój, towarzyszący mu od chwili, gdy pojawił się w mieście. Po dwóch godzinach jazdy zgłodniał. Ciepła herbata nie mogła zapewnić mu wystarczającej dawki energii do tego, by bezpiecznie dotrzeć do domu. Skręcił na najbliższą stację benzynową, która znajdowała się przy drodze szybkiego ruchu. Był środek nocy, więc nie spodziewał się tam żywego ducha. W drodze do środka drgnął gwałtownie, dostrzegając zarys sylwetki w dobrze oświetlonym zewnętrznym barze, gdzie latem odpoczywali kierowcy ciężarówek. Zwolnił kroku, zastanawiając się, czy na pewno powinien iść dalej. Wtedy skulona postać siedząca na jednej z zaśnieżonych ławeczek na niego zerknęła.
Dominika znów wypełnił dziwny niepokój. Zagryzł wargi i ruszył żwawiej przed siebie, mając nadzieję, że nieznajoma osoba po prostu zostanie na swoim miejscu. Im bliżej był wejścia, tym więcej szczegółów dostrzegał. Widział, że obcy ubrany był jedynie w jeansy, trampki i za dużą bluzę z kapturem, pod którym chował twarz, więc chłopak nie był wstanie dostrzec, jak wygląda. Czując, jak mocno bije mu serce, Dominik wszedł do środka. Odetchnął w duchu i spojrzał za siebie. Nieznajomy wciąż siedział na ławeczce. Teraz Dominika czekała tylko droga powrotna…
– Pomóc w czymś? – Znudzony głos pracownika stacji benzynowej wyrwał go z zamyślenia. Przeniósł wzrok na mężczyznę stojącego za kasą, który najwyraźniej próbował dotrwać do rana, oglądając na laptopie jakiś serial.
– Poproszę kawę. – Odchrząknął, chcąc, by jego głos zabrzmiał jak najbardziej obojętnie i korzystając z tego, że kasjer odwrócił się do ekspresu, on sam znów spojrzał na osobę za oknem.
– Coś jeszcze?
– Dwa batony – mruknął, rozglądając się po ladzie – mogą być te z czekoladą. – Wskazał na pierwsze lepsze. – Są jakieś kanapki?
– Z szynką. – Mężczyzna skinął głową i sięgnął do specjalnej gabloty, by wyjąć bułkę zapakowaną w folię spożywczą. – Zimno, co?
– Strasznie. – Dominik przytaknął i wyjął portfel.
– Ta mała zamarznie tam do rana. Myślałem, że na kogoś czeka, ale siedzi tam od pół godziny. – Wskazał głową postać za oknem, widząc, że Dominik wciąż na nią zerka. – Może chce zamarznąć… – dodał po chwili namysłu. Potem rzucił do niego: – Będzie równe dwie dyszki. – Wbił kody na kasę. Dominik wyciągnął odpowiedni banknot i mu podał.
– Od pół godziny? – zapytał, chcąc się upewnić. – Ktoś ją przywiózł?
– Jakiś facet. Pewnie stopa łapała. Ale tutaj to może być z tym ciężko.
– Nie weszła do środka? – zdziwił się Dominik, upychając batoniki po kieszeniach.
– Może chce zamarznąć – powtórzył znudzonym głosem pracownik stacji. – Ja się tam nie mieszam w cudze sprawy. Usiadła tam, to niech siedzi.
– Może potrzebuje pomocy? – podsunął zirytowany Dominik.
– Siedzi prosto. – Sprzedawca wzruszył ramionami.
Dominik pokręcił z niedowierzaniem głową. Taka znieczulica potwornie go irytowała, zwłaszcza po tym, co spotkało wujka. Skinął jednak głową w podzięce i wyszedł na zewnątrz. Już bez większych obaw podszedł do, jak się okazało, dziewczyny. Zatrzymał się tuż obok niej i podsunął jej ciepłą kawę. Spojrzała na niego wystraszona. Dzięki temu mógł się jej dokładnie przyjrzeć.
Duże niebieskie oczy wpatrywały się w niego z niepewnością. Na jej czole odnalazł kilka zadrapań. Jedną z kości policzkowych zdobił okazały, kolorowy już, siniec. Dziewczyna trzęsła się z zimna, obejmując się mocno i chowając dłonie w kieszeniach za dużej bluzy.
– Wszystko w porządku? – zapytał w końcu. Strach w jej spojrzeniu go zaskoczył. Jak na osobę, która podróżowała stopem, wyglądała na średnio przygotowaną na aktualne warunki pogodowe. – Czekasz na kogoś? – Rozejrzał się wokół, poszukując jakichś bagaży, ale najwyraźniej dziewczyna niczego nie miała. – Podrzucę cię gdzieś… – zaproponował. – Jadę w stronę Śląska.
Nieznajoma skinęła w końcu głową i z trudem wstała z ławki. Była przemarznięta. W samochodzie zajęła miejsce obok Dominika i odebrała z jego dłoni ciepłą kawę.
– Załóż to. – Podał jej również bordową czapkę, którą kupił ciotce, a potem zrzucił z ramion kurtkę i okrył nią drżącą dziewczynę. Dopiero teraz zauważył siny policzek, rozbitą wargę i zadrapania na twarzy. Postanowił o nic nie pytać. – Zaraz będzie cieplej – dodał, odpalając samochód.
Nie odpowiedziała. Nie był pewien, czy przez to, że była tak przemarznięta, czy ze strachu, nie wiedział nawet, czy w ogóle potrafiła mówić. Postanowił dać jej trochę czasu na oswojenie z sytuacją. Wyjechał z parkingu na drogę i znów ruszył przed siebie, mając nadzieję, że nie czeka go więcej niespodzianek.
Po półgodzinnej jeździe, gdy nieznajoma opróżniła kubek z kawą i zjadła kanapkę, którą ją poczęstował, Dominik uznał, że powinien się dowiedzieć, dokąd chce się dostać. Dziewczyna zsunęła z ramion jego kurtkę i zdjęła czapkę, spod której wysypały się wilgotne, jasne włosy.
– Jak się nazywasz? – Dominik zerknął w jej stronę na kilka sekund, po czym ponownie skierował spojrzenie na szeroką drogę. – Gdzie mieszkasz? – Milczała, wciąż wpatrując się w boczną szybę, jakby ktoś miał wypisać na niej odpowiedź. Dominik odchrząknął. – Dokąd cię podrzucić? Może jakiś hotel? – Znów zerknął ukradkiem na jej zadrapaną twarz. – Nie jesteś stąd? – Zacisnął dłonie na kierownicy i zwolnił.
– Możesz mnie zostawić na przystanku – odparła cicho i dość beznamiętnie. Nie przekonało go to.
– Słuchaj, jeśli potrzebujesz pomocy… – zaczął niepewnie.
– Nie – przerwała mu stanowczo. Objęła się ramionami w pasie, co nie umknęło jego uwadze.
Zacisnął jednak usta i znów docisnął gaz. Przecież nie zostawi jej na najbliższym przystanku i nie będzie udawał, że wszystko w porządku.
– Lena.
– Lena? – dopytywał, nie będąc pewnym, czy się nie przesłyszał.
– Mam na imię Lena… – powtórzyła, zamykając zmęczone oczy.
„Kiedy uciekam” to przejmująca historia o odzyskiwaniu wiary w ludzi. Aleksandra Rak stworzyła obraz świata pełnego kontrastów, gdzie nadzieja walczy z tajemnicami, teraźniejszość z przeszłością, a ciepło i bezinteresowna pomoc z chłodem samotności oraz strachem. To powieść charakterów – silnych, charyzmatycznych postaci, których nie da się nie polubić.
Kinga Wyskiel, autorka powieści Do szpiku kości
Czy można uciec od bolesnych wspomnień? Czy da się rozpocząć nowy, lepszy etap życia nie oglądając się za siebie? „Kiedy uciekam” to poruszająca historia Leny, która próbuje odzyskać wewnętrzną siłę do walki o swoje szczęście i spokój. Aleksandra Rak stworzyła świetne rozpoczęcie serii „Poprowadź mnie”. Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu. Serdecznie polecam!
Hanna Smarzewska, Nie oceniam po okładkach
„Kiedy uciekam” to ciepła, wzruszająca, napisana emocjami powieść, którą musicie przeczytać. Historia Leny zaskakuje dojrzałością i prawdziwością. Chwyta za serce i długo nie pozwala o sobie zapomnieć. Serdecznie polecam!
Monika Maliszewska, @maitiri_books
„Kiedy uciekam” przepełniona jest nadzieją na lepsze jutro. Pokazuje, że warto dawać drugie szanse sobie i innym. To książka, która zostaje w pamięci na długo. Ja już nie mogę doczekać się kontynuacji, a ty?
Patrycja Wakuła, @kredzia
„Kiedy uciekam” to historia pisana emocjami. Autorka wprowadziła nas w świat, w którym uczucia grają pierwsze skrzypce i zrobiła to w rewelacyjny sposób! Wzruszająca, niebanalna, dająca nadzieję i pozostawiająca uczucie ciepła w sercu – taka jest ta książka! Gorąco polecam, nie zawiedziecie się!
Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska, Książki takie jak my
Gdy myślała, że jest już na dnie, on wyciągnął do niej pomocna dłoń… Historia Leny skradła moje serce! „Kiedy uciekam” to książka, która dostarczyła mi tylu emocji, że nieprędko o niej zapomnę! Jestem pewna, że zakochacie się w niej tak jak ja!
Justyna Skubis, @justus_reads