Jesteś moją zgubą
Sandra Biel
Anastazja, córka mafijnego bossa, choć chciałaby się zbuntować i wieść normalne życie, wie, że nie może tego zrobić. Zgadza się więc na zaaranżowane małżeństwo, świadoma, że w przeciwnym razie ucierpią bliskie jej osoby.
Vincenzo, syn dona, od najmłodszych lat udowodniał, że ma wystarczająco silny charakter, aby przejąć w przyszłości od ojca kierowanie „rodziną”. Odrzucił propozycję ślubu z córką jednego z wpływowych członków mafii, choćby po to, aby pokazać, że nikt, nigdy nie będzie podejmować decyzji za niego.
Spotkali się przypadkiem po latach, nie wiedząc, że los już kiedyś prawie ich połączył. Vincenzo oszalał na punkcie Anastazji, a ona najzwyczajniej uciekła. A przynajmniej myślała, że jej się to udało. Bardzo szybko przekonała się, w jak wielkim była błędzie. Po czym dosłownie wszystko się zmieniło.
Czy honor rodziny okaże się ważniejszy od jej szczęścia? Czy mafijny kodeks zniszczy jej życie?
Czy honor rodziny okaże się ważniejszy od jej szczęścia?
Informacje o książce
Format: 14.0×20.5 cm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 274
druk ISBN 978-83-7995-464-3
epub ISBN 978-83-7995-476-6
Ceny sugerowane:
książka: 34,99 zł
ebook: 29,99 zł
Fragment
Prolog
Przeznaczenie – nieuchronna konieczność zdarzeń, na którą nie mamy wpływu. Nawet poznanie naszych przyszłych losów, zanim się ziszczą, w niczym nam nie pomoże. Niczego nie zmienimy, możemy jedynie czekać na nieuniknione.
Co, jeżeli znamy tylko część naszego przeznaczenia? Co, jeśli jednak mamy możliwość zmiany biegu wydarzeń, by te potoczyły się inaczej? Czy niemożliwe mogłoby stać się realnym? Czy nieuniknione zostanie niespełnionym? Może zaplanowane jutro nigdy nie nadejdzie?
Pragnęłam i dążyłam ze wszystkich sił do możliwości samostanowienia o sobie. Gdybym od początku wiedziała, że moje wysiłki spalą na panewce, może poddałabym się już dawno i prawdopodobnie nigdy nie zaczęłabym walczyć o wolność, którą utraciłam, a raczej nigdy nie miałam.
Moje życie zostało zaplanowane. Miało być częścią większego planu. Okrutnego i bezwzględnego planu kogoś, kto winien być dla mnie opoką, bezpieczną przystanią i silnym ramieniem, które mogłabym chwycić w każdej chwili, by się wesprzeć.
Los potrafi płatać figle, a w stosunku do mnie jest strasznie kapryśny. O tym jak bardzo, miałam dopiero się przekonać.
Rozdział 1
Anastazja
– I żyli długo i szczęśliwie. – Skończyłam czytać, rzucając książkę w kąt mojego małego pokoju w wynajmowanym mieszkaniu.
Życie to nie bajka, szczególnie nie ta disneyowska. Bardziej przypominało jedną z baśni braci Grimm. Książę nie budził śpiącej królewny pocałunkiem, tylko ją gwałcił, a ze snu wyrywało ją jedno z dzieci, ssąc jej palec i przypadkowo wyciągając przeklęte wrzeciono. Dodatkowo ona była jakaś popieprzona, bo zakochała się w swoim oprawcy, który już od lat miał żonę. Normalnie patologia, tak jak życie większości ludzi na świecie, przynajmniej w mojej mafijnej rzeczywistości.
Gdybym miała być autorką autobiografii, rozpoczynałaby się ona mniej więcej tak:
„Dawno, dawno temu, w czasie wielkiej emigracji, moi przodkowie dotarli z zimnej Rosji do upragnionego lądu Ameryki. Potężna rodzina Ignatievów osiedliła się na zachodnim wybrzeżu USA, w Kalifornii. Jednak terenem tym zainteresowany był również inny ród, wywodzący się z ciepłej Sycylii.
Di Russowie swoimi korzeniami połączeni byli z założycielami pierwszej włoskiej rodziny mafiozów.
Rozpoczęła się bitwa, można wręcz rzec, wojna o wpływy i ziemię. Ten stan nienawiści i walki trwał przez pokolenia, do momentu, aż na nasze tereny wkroczyły gangi z Meksyku. Działo się to wtedy, gdy władzę przejął mój ojciec.
Wtedy dwa zwaśnione rody stanęły ramię w ramię przeciw wspólnemu wrogowi. Pokonali razem przeciwnika i zapanował względny spokój. Sprawiedliwie podzielili się wpływami, interesami i terenem.
Głowy rodów zaprzyjaźniły się, dochodząc do wniosku, że muszą przypieczętować zawarte przymierze. Filarem podtrzymującym pokój miało stać się moje małżeństwo z pierworodnym synem dona mafii, Vincenzem Antoniem Di Russem.
Od najmłodszych lat byłam wychowywana na posłuszną żonę przyszłego szefa mafii. Gdy skończyłam dziesięć lat, mój przyszły mąż wraz ze swoimi rodzicami przybyli do nas w odwiedziny. Kiedy go zobaczyłam, skrywając się w cieniu, byłam nim zachwycona i zafascynowana. Wywarł na mnie ogromne wrażenie. Choć wcześniej bardzo nie odpowiadało mi potulne zostanie własnością innego człowieka, wtedy po prostu go zapragnęłam. Starszy o siedem lat młody mężczyzna był bardzo przystojny, tego byłam pewna, jednak teraz nawet nie potrafiłam przypomnieć sobie rysów jego twarzy.
W tamtym momencie chciałam, by ślub odbył się jak najszybciej. Moje wciąż dziecięce serce pokochało go od pierwszego wejrzenia. Jednak po chwili on je zniszczył, roztrzaskał na miliony kawałeczków. Powiedział, że się ze mną nie ożeni. Jest przecież przyszłym bossem potężnej mafii i sam będzie decydował o każdym aspekcie swojego życia. Choć wszyscy byli tym faktem zaszokowani, musieli to zaakceptować. Poprzysiągł strzec pokoju i interesów „Sprawy” – jak określali mafię jej członkowie, niezależnie od wszystkiego. Pamiętam, że wtedy nawet nie pokazałam im się na oczy, tylko uciekłam do swojego pokoju i długo płakałam.
Tego samego wieczoru wymusiłam na ojcu obietnicę, że ja też będę mogła decydować o sobie. W szczególności w sprawie mojego ewentualnego zamążpójścia. Niechętnie, ale zgodził się. Obiecałam sobie już nigdy nie płakać z powodu mężczyzny. Od tamtego dnia miałam na nich uczulenie. Szczególnie na każdego członka mafii. Oni traktowali kobiety jak swoją własność, nie jak partnerkę, tylko jak rzecz do zaspokajania potrzeb. Zdradzali na prawo i lewo, chełpiąc się tym, a ich kobieta nawet nie mogła spojrzeć na innego.
Od tamtej pory już nie byłam wychowywana na cichą i spokojną, tylko na silną i niezależną. Razem z moimi starszymi braćmi uczyłam się walczyć i strzelać, jednak w porównaniu do nich, zawsze miałam ogon ochroniarzy. Oni mogli balować, gdzie chcieli, a mnie ktoś ciągle pilnował.
Nigdy nie chodziłam do zwykłej szkoły. Miałam prywatnych nauczycieli. Doprowadzało mnie to do szału! Oglądając filmy i seriale oraz czytając książki, pragnęłam szeroko rozumianej normalności. Chciałam cieszyć się zwykłym życiem i mieć zwyczajne problemy.
Postanowiłam zawalczyć o swoje marzenia. Wiedziałam jednak, że nie mogę zrealizować ich otwarcie. Musiałam mieć plan. Uczyłam się bardzo dużo i ze świetnymi wynikami dostałam się na Sorbonę w Paryżu. Rodzice musieli zaakceptować mój wyjazd na studia. Potrafiłam być niesamowicie uparta i irytująca, byleby osiągnąć swój cel. Oczywiście wysłali za mną kilku zaufanych ludzi. Moi opiekunowie trzymali się na dystans i udawali, że nie istnieją. Ja nie byłam jednak ani głupia, ani ślepa, by ich nie zauważyć, ale zachowywałam się tak, jakbym nie wiedziała nic o ich obecności. Dzięki temu, że udało mi się uśpić ich czujność, poniekąd rzuciłam studia i wyjechałam do Hawany. Z mojej współlokatorki zrobiłam swojego sobowtóra i płaciłam jej sporo kasy. Tak więc, ona podszywała się pode mnie, dalej studiując, a ja stałam się nią. Na Kubie znalazłam pracę jako kelnerka w barze przy plaży. Wolałam nie rzucać się zbytnio w oczy, a taka robota pozwalała mi poznawać normalnych ludzi i zwykłe życie. Chciałam nacieszyć się szczęściem i beztroską, dopóki miałam czas. Za pół roku teoretycznie kończyłam pierwszy stopień studiów, więc musiałam wrócić do domu. Zostało mi zatem sześć miesięcy, by przeżyć najlepszy okres w całym życiu”.
Wątpiłam, by taka książka się sprzedała, gdybym faktycznie ją napisała. Przecież w większości literackiej fikcji o mafii i gangach zły chłopak zakochuje się w dziewczynie i jej smutne życie zamienia w bajkę. Nienawidzi wszystkich poza nią. Dla niej zdobyłby gwiazdkę z nieba.
I takie opowieści były popularne, ale całkowicie nieprawdopodobne. Wiedziałam to, żyłam w tym świecie na tyle długo, by dokładnie poznać całe to szambo. Mafiozi niby tworzyli wielką rodzinę, a tak naprawdę byli grupą przestępców, potrafiących zniszczyć wszystko, co stanęło im na drodze. Zabijali z powodu własnego widzimisię, byli destrukcyjni dla siebie i innych. To nie było życie, tylko wegetacja. Wiedziałam, że mnie też to czekało, dlatego teraz korzystałam z uroków normalności.
Powinnam była ruszyć tyłek z łóżka, za dwie godziny musiałam być w pracy.
Przeciągnęłam się w pościeli i usłyszałam strzelanie w kościach. Uwielbiałam to! Poszłam pod prysznic i delektowałam się uczuciem dotyku letniej wody na skórze. Jakoś musiałam ochłodzić rozgrzane ciało. W mieszkaniu nie było klimatyzacji, co czasem doprowadzało mnie do szału, ale nie chciałam się przeprowadzać. Tu, jak dla mnie, było prawie idealnie.
Gdy skończyłam się szykować, zjadłam na szybko kanapkę z serem. Mało wykwintnie, porównując do dań serwowanych w rodzinnym domu, ale to mi wystarczało.
Mokre po kąpieli długie brązowe loki wyschły same w kilkanaście minut. Lubiłam ich naturalny skręt, mocny i ładny. Jednak ze względu na rodzaj wykonywanej pracy zawsze związywałam je w koński ogon. Jako że zaliczałam się do tych bardziej urodziwych kobiet, makijażu nie musiałam nakładać, by wyglądać dobrze, bo i tak spłynąłby w tym upale. Nie żebym była narcyzem, co to to nie. Nigdy nie wykorzystywałam wyglądu, by osiągnąć jakiś cel. Liczyłam na swój spryt i inteligencję. Czasem chciałam być bardziej przeciętna z wyglądu. Może przez to, że w dzieciństwie wciąż byłam w centrum zainteresowania, teraz wolałam stać na uboczu, być obserwatorem wydarzeń, a nie odgrywać w nich główną rolę.
Kierując się w stronę baru, wędrowałam ulicami tego pięknego, niezwykle urokliwego miasta i podziwiałam mijających mnie ludzi. Ich twarze zazwyczaj rozpromieniał szczery uśmiech. Mimo że żyli w większości skromnie i biednie, byli zawsze gotowi do niesienia pomocy i uprzejmi. Przynajmniej ci, których tu poznałam.
– Cześć, piękna! – zawołał Marco. Był barmanem i zazwyczaj z nim miałam zmiany w pracy. – Coś dziś jesteś wcześniej niż zwykle.
– Jakoś tak wyszło – odpowiedziałam mu i posłałam taki sam uśmiech jak on mnie.
Nasza zmiana oficjalnie zaczynała się za pół godziny, jednak zawsze zjawialiśmy się wcześniej, jeżeli zachodziła taka potrzeba. Teraz akurat było niewielu klientów, więc mieliśmy czas trochę poplotkować.
Po chwili z zaplecza wyszedł szef, Pablo. Był świetny, zawsze uśmiechnięty i można było dogadać się z nim praktycznie w każdej sprawie. Stawał murem za swoimi pracownikami, gdy zdarzały się jakieś nieprzyjemne sytuacje z gośćmi pubu.
– Jestem przekonany, że dzisiaj będzie tu tłoczno, więc wykorzystajcie każdą wolną chwilę na odpoczynek – uprzedził nas i odszedł do swoich obowiązków.
Każdego dnia ten facet utwierdzał mnie w przekonaniu, że ma ogromne i dobre serce. Normalnie mężczyzna marzenie. Wzięłabym się za niego, gdyby nie miał żony i dzieci, no i jeżeli byłby troszkę młodszy. Moje dwadzieścia jeden lat to raczej mało przy pięćdziesięciolatku.
Coraz więcej osób zaczęło schodzić się do baru, a ja lawirowałam między pląsającymi do latynoskiej muzyki, spoconymi ciałami z tacą, na której nosiłam drinki do stolików. Chodziłam skocznym krokiem, ponieważ przy tych rytmach ciało samo wyrywało się do tańca.
Podeszłam z uśmiechem do kolejnego stolika. Siedziało przy nim pięciu mężczyzn, na oko wyglądających na dwudziestoparolatków, ewentualnie przed trzydziestką. Przystojni i dobrze zbudowani. Urodę mieli śródziemnomorską. Uznałam, że to raczej turyści.
– Co panom podać? – zapytałam z uśmiechem w swoim ojczystym języku. Choć znałam hiszpański, to jednak w tym barze większość gości była cudzoziemcami, z którymi najszybciej dało się dogadać właśnie po angielsku.
– Siebie, najlepiej bez ubrania – odpowiedział jeden z nich, z lubieżnym uśmiechem na ustach.
Nachyliłam się nad stolikiem, lekko eksponując biust, i zaczęłam przemawiać do niego seksownym głosem.
– Dzielnica z burdelami jest dwadzieścia minut spacerem stąd. Mogę narysować wam mapkę. – Wyprostowałam się i posłałam im zniesmaczone spojrzenie. Nienawidziłam takich facetów, którzy zakładali, że każda kobieta to dziwka. – Idziecie tam od razu, czy może jednak wcześniej się czegoś napijecie? – syknęłam nieuprzejmie w ich stronę.
Byli zdziwieni takim obrotem sprawy i, niestety, zdawałam sobie sprawę dlaczego. Większość kobiet ulegała takim końskim zalotom, szczególnie, gdy facet był przystojny. Właśnie przez takie baby nie istnieli już dżentelmeni na tym świecie.
– Nie musimy tam iść, skoro to samo dostaniemy tutaj – odezwał się milczący dotąd facet. Wyglądał znajomo, ale nie potrafiłam uzmysłowić sobie, czy go znałam, czy po prostu był do kogoś podobny.
Był najprzystojniejszy z całej grupy i roztaczał wokół siebie aurę tajemniczości i niebezpieczeństwa. Akurat na takich miałam największą alergię i najbardziej mnie od takich typków odrzucało. Cisnął na stolik gruby plik banknotów, cały czas lustrując bezczelnie moje ciało.
– To powinno wystarczyć na noc pełną uciech – stwierdził, po czym oblizał lubieżnie usta i posłał mi uśmiech, jednoznacznie sugerujący, o co mu chodziło.
Wyciągnęłam rękę i chwyciłam pieniądze. Było tego jakieś dziesięć tysięcy dolarów. W tym momencie w mojej głowie zrodził się plan. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie i z kasą w ręku udałam się w kierunku didżejki. Poprosiłam Stefana o ściszenie muzyki i podanie mi mikrofonu.
– Witam wszystkich! – powiedziałam, zwracając na siebie uwagę zebranych w barze gości. – Tamci panowie – wskazałam ręką stolik, przy którym siedzieli ci idioci – chcą poznać smak prawdziwej zabawy w Hawanie. Pokażcie im rozkosz, jaką może dać to miasto i mieszkający w nim ludzie. Oni dziś sponsorują tę imprezę! – Wyciągnęłam rękę z pieniędzmi w górę. – Pijecie wszyscy na ich koszt!
W pubie rozległy się okrzyki zadowolenia i gwizdy, a kilka kobiet już się na nich napaliło. Szef ze śmiechem i z niedowierzaniem kręcił głową, podobnie Marco, a ten bezczelny koleś posłał mi spojrzenie pełne nienawiści. Uśmiechnęłam się pięknie do niego jeszcze raz, choć wolałabym na niego zwymiotować, po czym podeszłam do baru. Podałam kasę Pablowi i wróciłam do poprzedniej czynności, tym razem omijając stolik naczelnych debili.
Cały wieczór czułam na sobie jego wzrok. Nie podobało mi się to. Miałam złe przeczucia. Mimo że miewałam je rzadko, nigdy mnie nie zawodziły.
Po skończonej pracy jak najprędzej wyszłam z baru i ruszyłam szybkim krokiem w stronę mieszkania. Czułam, że ktoś mnie obserwuje, dlatego jeszcze bardziej przyspieszyłam i weszłam w labirynt wąskich uliczek. Miałam nadzieję, że w ten sposób pozbędę się tego, kto mnie śledzi. W końcu nie wytrzymałam i puściłam się biegiem. Pragnęłam jak najszybciej dotrzeć do domu.
„Jesteś moją zgubą” to jedna z tych książek, które zostają na długo w pamięci. Nietuzinkowy romans mafijny, świetnie wykreowani bohaterowie, relacja hate/love i doprowadzające do łez utarczki słowne. Polecam z całego serca!
Lena M. Bielska, autorka serii „Bellomo”.
“Jesteś moją zgubą” to wciągająca powieść, w której przeznaczenie gra pierwsze skrzypce. Czy można jednak przed nim uciec? Czy należy mu się po prostu poddać? Sandra Biel stworzyła bohaterkę jakiej w książkach mi brakuje – silną i dążącą do realizacji swoich celów. Co jednak się stanie, gdy ktoś pojawi się na jej drodze?
Magdalena Jarząbek, Czytam w pociągu
Miło jest czytać tak dobre polskie debiuty. Powieść ,,Jesteś moją zgubą” okazała się wręcz uzależniająca! Jesteście ciekawi, czy przed przeznaczeniem można uciec? Odpowiedzi na to pytanie koniecznie poszukajcie w historii Anastazji i Vincenzo!
Katarzyna Ewa Górka, @katherine_the_bookworm
“Jesteś moją zgubą” to romans mafijny pełen dobrego humoru, charakternych bohaterów z fabułą, która z każdym kolejnym rozdziałem wciąga coraz bardziej i zapewnia wiele skrajnych emocji. Książka podczas czytania, której świetnie się bawiłam. Polecam!
Aleksandra Kuszczak, @zaczytana_opisana
Kolejny romans mafijny z niebezpiecznym mężczyzną i uległą narzeczoną? Nic bardziej mylnego! Sandra Biel debiutuje w doskonałym stylu. Adrenalina, niebezpieczeństwo, namiętność i spora dawka humoru! “Jesteś moją zgubą” to pełna zaskakujących zwrotów akcji historia, która porywa od pierwszej strony i kradnie serce! Serdecznie Polecam!
Karolina, @zakochana_w_romansach
Debiut autorki bawi i wciąga od pierwszych stron. Kusi pikanterią i zaraża humorem. Serwuje ironię i spalające uniesienia – aż chce się więcej. Dajcie się porwać tej fascynującej powieści. Zobaczcie sami, czy temperamentna kociczka przypadkiem nie wydrapie oczu pewnemu siebie mafiozie, który uważa, że może mieć wszystko. Ognisty romans na delikatnym tle mafijnych porachunków. Gorąco polecam.
Agnieszka Rowka, @zlotowlosa.i.ksiazki