Daria Skiba
Rocznik 91, wychowała się w Stroniu Śląskim, które wspomina z utęsknieniem z Irlandii, gdzie obecnie mieszka z rodziną. Założycielka bloga Kraina Książką Zwana, współtwórca grupy znamy-czytamy.pl i autorka książek obyczajowych (“Uwolnij mnie”, “Nasze jutro”).
Małgorzata Falkowska
Rocznik 89, włocławianka mieszkająca na stałe w Grodzie Kopernika. Szczęśliwa żona Wojciecha, oligofrenopedagog w jednym ze Środowiskowych Domów Samopomocy i autorka powieści obyczajowych, kryminałów, thrillerów, a nawet bajek. Uważa, że zmiany gatunku są dla niej niczym relaks, dzięki czemu pisze praktycznie codziennie.
Razem
Przyjaciółki, zodiakalne barany i przeciwności. Jedna realnie ocenia świat, druga patrzy na niego tylko przez różowe okulary. Mimo tego zawsze znajdą kompromis, a praca w duecie jeszcze bardziej je motywuje.
Zaskocz mnie
Małgorzata Falkowska & Daria Skiba
ONA ma pasję, za którą skoczyłaby w ogień. Ma marzenia.
ON wymarzoną pracę i życie, które wydaje się innym niemal idealne.
Antek i Jagoda są niczym ogień i woda.
Ona, bez planów na przyszłość, żyjąca „tu i teraz”.
On, poukładany, planujący przyszłość i zakochany w swojej dziewczynie.
Czy tych dwoje może się wzajemnie zrozumieć?
Parkour jest ich odpowiedzią.
Uparta nauczycielka i uczeń, który nie chce się poddać.
Wspólne ćwiczenia pokazują obojgu, że mimo wielu różnic, są do siebie bardziej podobni, niż mogli się spodziewać.
Co się stanie, gdy światy i poglądy tych dwojga się zderzą?
Jagoda i Antek, ogień i woda. Czy ich związek może przetrwać?
Informacje o książce
Rok I wydania: 2019
Format: 14.0×20.5 cm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 320
druk ISBN 978-83-7995-351-6
epub ISBN 978-83-7995-352-3
mobi ISBN 978-83-7995-353-0
audiobook online ISBN 978-83-7995-400-1
Ceny sugerowane:
książka: 34,99 zł
ePub: 29,99 zł
mobi: 29,99 zł
audiobook online: 34,99 zł
Fragment
Antek
Chyba jeszcze sam nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Rozglądałem się po pokoju, w którym stały rzędy kartonów i wciąż do mnie nie docierało, że zaczynam wszystko od nowa. Praca, dom, znajomi. Tylko ona się nie zmieniła i gdy patrzyłem na jej rozanieloną twarz, wiedziałem, że nie żałuję.
– Już nie mogę się doczekać, kiedy zaczniemy wić sobie tutaj nasze nowe gniazdko. We dwoje, w tym cudownym mieście. – Karolina cmoknęła mnie w policzek, po czym podeszła do okna, by podziwiać widoki.
Kawalerka znajdująca się na dziewiątym piętrze w jednym z kilkunastu ustawionych blisko siebie wieżowców nie była szczytem moich marzeń, jednak dziewczyna uparła się, że właśnie w tej nowocześnie umeblowanej klitce na osiedlu Przyjaźni chce spędzić pierwsze miesiące naszego nowego życia. Dla niej wszystko było takie proste. Dumni rodzice mieli przelewać co miesiąc krocie na konto córki, a jedynym zadaniem było się uczyć. Czasem jej nawet zazdrościłem tej błogiej sytuacji oraz tego, że zawsze mogła liczyć na pomoc najbliższych. Zupełnie inaczej niż ja, ale cóż, ja już swoje „wydoiłem”, jak mawiała moja rodzicielka. Pewnie opijała dzień, w którym po raz ostatni musiała zapłacić alimenty.
– No, powiedz, że mamy szczęście! – nalegała Karolina. – Że ty masz, bo jestem z tobą, a mnie to w zasadzie pasuje. Znalazłam piękne mieszkanie, w którym zaczniemy wspólny rozdział. Gdy tylko zobaczyłam ogłoszenie z tą kawalerką, miałam wizję butelkowo zielonych ścian, bo fiolet jakoś do mnie nie przemawia.
– Nie jestem pewien, kochanie, czy właściciel się zgodzi na zmianę wystroju.
Starałem się być delikatny. Doskonale znałem swoją dziewczynę i wiedziałem, że akceptuje tylko to, co idzie po jej myśli.
Zbliżyła się do mnie, by zapleść mi ręce na karku.
– Już ty się, Antoś, nie martw, ja wszystko załatwiłam, a właściciel wręcz je mi z ręki i zgodził się na wszystko, byleby nie musiał do tego dopłacać. Więc skoro nie on, to tatuś na pewno chętnie sypnie kasą dla swojej księżniczki.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową, zastanawiając się, kiedy ona zdołała to wszystko załatwić. Owszem, zawsze była zaradna, ale już sam plan wyprowadzki w niespełna tydzień był szaleństwem, a ona zadbała też o takie pierdoły.
– Tyle razy prosiłem, żebyś nie mówiła do mnie Antoś – przypomniałem jej, świadomy tego, że zaraz będzie mnie przepraszać za swoje słowa.
Poczułem, jak jej wilgotne usta łączą się z moimi i zatapiają w namiętnym pocałunku, po czym Karolina zdecydowanym ruchem chwyciła za moje krocze, by je pobudzić.
– Myślę, że powinniśmy naznaczyć teren. – Uśmiechnęła się zalotnie, przygryzając dolną wargę.
Chwyciłem jej rękę, chcąc pociągnąć ją na kanapę, jednak ona się nie ruszyła.
– Tutaj też będzie dobrze. – Wskazała na brązowy miękki dywan, na którym staliśmy. – Nie ograniczajmy się – poprosiła, ściągając z siebie bluzkę.
Jagoda
– Czy ty się kiedykolwiek zmienisz? – Usłyszałam tuż za plecami wykrzyczane pytanie. Podniesiony ton głosu matki nie zaskakiwał mnie już od bardzo dawna, ale te słowa nie były przyjemne. Choć znałam je doskonale, za każdym razem bolały równie mocno.
– Nie, mamo, nie zmienię się i bardzo żałuję, że nie możesz tego zrozumieć.
Wyszłam z domu i po raz pierwszy od bardzo dawna nie trzasnęłam drzwiami. Nie miałam zamiaru pokazywać, jak bardzo raniły mnie wypowiedziane przez nią słowa. Przez osobę, która miała być najbliższa. Przy której powinnam czuć się bezpiecznie i nie martwić o nic.
Moja matka przez całe życie robiła ze mnie kogoś, kim nie byłam. Na początku nie sprzeciwiałam się, myślałam, że tak musiało być. Przecież matki chcą jak najlepiej dla swoich dzieci. Nosiłam sukienki, uwierające rajstopy, godzinami czekałam, aż skończy mnie szykować. Poranne mycie włosów, wymyślne fryzury… Kiedy wspominam swoje dzieciństwo, chce mi się tylko płakać. Nie było szczęśliwe i tego mojej mamie nie wybaczę nigdy.
Kiedy wybiegłam z budynku, na chwilę zatrzymałam się przy ławce, włączyłam pierwszą lepszą listę w mojej starej empetrójce, włożyłam słuchawki do uszu i pobiegłam przed siebie. Swoją miłość odnalazłam właśnie tutaj, w moim ukochanym mieście. Wrocław okazał się drzwiami do świata, który był piękny, ale i niebezpieczny. To jednak było coś, co naprawdę kochałam.
Miałam wyznaczone trasy do porannej rozgrzewki, treningu z grupą i tego, kiedy uczyłam nowych. Nic specjalnego, ale jednak posiadały w sobie coś, co dodawało mi ogromnej energii.
Tego dnia planowałam jednak udać się na sam szczyt. Droga do Sky Tower zajmowała jakieś czterdzieści minut, ale wiedziałam, że to mi pomoże nabrać sił przynajmniej na cały tydzień. Potrzebowałam wrzucić do swojego życia trochę więcej uśmiechu, bo powoli sama się w nim dusiłam.
Podróż wyjątkowo trwała prawie godzinę. Byłam zmęczona, tej nocy kiepsko spałam, dlatego postanowiłam część trasy pokonać tramwajem. Kiedy jednak dotarłam na miejsce… Czułam się jak w domu.
Punkt widokowy znajdował się na czterdziestym dziewiątym piętrze, czyli jakieś dwieście metrów nad ziemią. Wierzyłam, że znajdowałam się na szczycie świata. Odniosłam wrażenie, że nie liczy się już nic. Potrafiłam się całkowicie zatracać na tym tarasie widokowym i gdybym tylko mogła, spędzałabym na nim całe dnie. Oczywiście z przerwami na treningi. Niestety ze względu na ograniczenia czasowe i finansowe nie było to możliwe. Kiedy zbliżał się koniec mojego pobytu na szczycie, nasyciłam całkowicie oczy i duszę tym widokiem. Teraz potrzebowałam biec przed siebie. Nie było dla mnie już żadnych przeszkód.
Chciałabym być ptakiem. Wzbić się w powietrze i przez długi czas szybować nad całym światem.
Marzenia… Marzenia nie do spełnienia.
Antek
Dywan, kanapa, a nawet niewielki blat w kuchni. Wszystko zdawało się być już nami naznaczone, jak nazwała to Karolina. Może nie do końca cieszyłem się z tej przeprowadzki, ale przecież chciałem być z nią. Z najładniejszą dziewczyną z osiedla, o której marzył chyba każdy z moich kumpli. A ona wybrała właśnie mnie. Nasze początki były trudne, ale z czasem chyba każde z nas zrozumiało, że lepiej nam razem. Sami nie potrafiliśmy dziś stwierdzić, kiedy z koleżeńskich korepetycji zrodziło się coś więcej. Czy było to jeszcze przed pierwszym pocałunkiem, czy może dopiero wtedy, gdy Karola zerwała z tym przygłupem Matim.
Teraz świat wyglądał dla mnie inaczej niż wtedy. Ciche wzdychanie do pięknej brunetki zastąpiłem prawdziwymi wyznaniami miłości, za które ona obdarowywała mnie czułością. Nigdy nie mówiła o miłości. Z jej ust nie padło magiczne „kocham”, jednak mimo to wiedziałem, że nic nas nie rozdzieli. Nawet wymarzone studia we Wrocławiu, na które dostała się ledwie tydzień temu. A dziś? Dziś już tu mieszkaliśmy, a jutro miałem zacząć swój staż w jednym z dużych wydawnictw w dziale PR-u. Marzenia zdawały się spełniać, nawet jeśli miałem spełniać je dziesiątki kilometrów od domu, gdzie w zasadzie nic na mnie nie czekało. Nic, oprócz wiecznie smutnego ojca, siedzącego w swoim wytartym fotelu i rozpamiętującego lata z mamą. Z kobietą, która na pewno nie zasługiwała na to słowo po tym, jak nas opuściła, by założyć nową, niemiecką rodzinę.
– Jeśli dumasz nad kolorem ścian, to od razu zaznaczam, że nie przyjmuję innej możliwości niż butelkowa zieleń. – Głos Karoliny przerwał moje rozmyślania.
– Może gdybym wiedział, jaki to kolor, to bym się licytował, ale chyba nie chcę z siebie robić głupka.
– Mój słodki. – Cmoknęła mnie w policzek. – To co, jedziemy do sklepu po farbę i materiały?
Spojrzałem na nią zdumiony, bo nie wiedziałem, czy na pewno mówi poważnie. Ledwie weszliśmy do mieszkania, uprawialiśmy kilka razy seks, a ona już chce coś tutaj zmieniać. Zerknąłem na stojące w przejściu kartony, a potem na nią i już miałem pewność, że nie żartuje. Karolina naprawdę chciała zacząć wszystko od teraz. Teraz, już, natychmiast.
– Masz szczęście, że cię kocham.
– Nie, to ty masz szczęście, że masz mnie. – Podała mi kluczyki do samochodu, który dostała od ojca na dwudzieste pierwsze urodziny, i po raz kolejny nie odpowiedziała na moje wyznanie.
Jagoda
Niechętnie wsiadłam do windy, by przebyć stosunkowo długą drogę powrotną. Niestety czas uciekał, a do obowiązków trzeba było się przygotować.
Na treningi spotykaliśmy się w różnych miejscach. Nasza ekipa była rozrzucona po całym Wrocławiu, nie mieliśmy stałego lokum, szczególnie podczas ciepłych miesięcy, dlatego z tygodnia na tydzień dogadywaliśmy konkretną miejscówkę. Dzisiaj padło na plac Jana Pawła II. Był idealny, kiedy nie mieliśmy konkretnych planów – praktycznie w centrum miasta, każdy z nas miał podobną odległość. Do tego mogliśmy poćwiczyć właśnie tam lub obrać dowolny cel i przemieścić się, co też często czyniliśmy.
Na plac dotarłam chwilę przed czasem i, jak podejrzewałam, byłam pierwsza.
Wskoczyłam na murek. Przez chwilę przyglądałam się rzeźbom i przypomniałam sobie, jak Bartek ochrzaniał mnie, że miejsce, na którym właśnie siedziałam, to nie zwykły murek, a ramiona całej rzeźby. Dla mnie murek to murek, jak każdy inny. Mógł być wyższy lub niższy, bardziej okazały, zrobiony z różnych surowców, jednak w dalszym ciągu był po prostu murkiem.
Bartek jednak nigdy nie dał się przekonać, a to dlatego, że oprócz zamiłowania do sportu, charakteryzowało go równie mocne zainteresowanie historią, szczególnie najbliższej okolicy. Uwielbiałam go, kochałam prawie jak brata, a z całą pewnością jak najlepszego przyjaciela, i czasami cieszyłam się, że mogłam dowiedzieć się czegoś więcej o własnej okolicy, chociaż częściej wkurzał mnie swoimi mądrościami i uprzedzeniami. Bardzo długo nie chciał z nami ćwiczyć w takim miejscu jak to.
Fontanna Alegoria Walki i Zwycięstwa była dla niego miejscem ważnym i przez dwa lata nie pozwalał nam choćby na moment wskoczyć na murek, czy też łukowate ramiona, łączące fontannę z dwoma rzeźbami ustawionymi na postumentach. Oba pomniki przestawiały silnego atletę. Pierwszy, walczący z lwem, symbolizował walkę, drugi natomiast, siedzący na pokonanym zwierzęciu, stanowił alegorię zwycięstwa.
Kiedyś Promenada Staromiejska była dla mnie zwykłym miejscem – chodnikiem, jakimiś rzeźbami, fontanną i tak dalej. Od kiedy jednak zaczęłam spędzać czas z Bartkiem, dowiadywałam się o niej czegoś więcej. Fakt, w mojej głowie nie zostawało wiele szczegółów, ale jakiś zarys miałam i naprawdę mnie to cieszyło.
Wspominałam właśnie sytuację, w której Bartek po raz pierwszy zgodził się skorzystać z walorów łukowatych ramion, kiedy poczułam dotyk męskich dłoni na twarzy. Ktoś zaszedł mnie od tyłu i przesłonił mi oczy.
– Bartek, błagam cię. Nie zachowuj się jak w podstawówce, to już nie te czasy – powiedziałam i zaśmiałam się delikatnie.
Lubiłam samotność. Od zawsze byłam outsiderką, jednak czas spędzany z tym chłopakiem nigdy nie był czasem straconym. Czasami robiliśmy sobie dodatkowy trening, innym razem szliśmy na spacer albo na piwo, a jeszcze innym szukaliśmy ciekawego miejsca i spędzaliśmy godziny w milczeniu. Reszta ekipy przez długi czas twierdziła, że byliśmy parą, jednak to nie było dla nas.
– Marudzisz. Ja się zawsze dobrze bawię.
– Kiedy ty dorośniesz, dzieciaku?
– Źle ci ze mną?
– Wiesz, mnie nie, ale w końcu znajdziesz odpowiednią dziewczynę i jej może już to przeszkadzać. – Puściłam do przyjaciela oczko i przytuliłam się na powitanie.
Nieznacznie odsunęłam się od niego, zaciągając się mocno zapachem jego wody po goleniu. Nie zmieniał jej od wielu lat. Twierdził, że tanie, ale zajebiste Dynamix for men jest wprost dla niego stworzone i teraz sama tak uważałam. Uwielbiałam ten zapach, który już zawsze miał mi się kojarzyć właśnie z nim.
– Nie szukam, więc mi to nie grozi. – Uśmiechnął się, po czym zapadła cisza.
Patrzyłam wprost przed siebie, przyglądając się przechodzącym obok ludziom. W pobliżu przejechał tramwaj starej daty. Czasami zastanawiałam się, jakim cudem te niebieskie maszyny jeszcze się trzymały, ale i tak jazda nimi była lepsza, niż drałowanie z buta kilka kilometrów.
– Co ci jest? – Usłyszałam słowa Bartka, który zsunął się z murku i stanął tuż przede mną, pomiędzy moimi nogami. – Coś się stało?
– Nie, dlaczego tak myślisz? Wszystko gra – odpowiedziałam wymijająco.
– Jaga, przecież widzę.
– Co takiego?
– Że coś cię gryzie. Kiedy wszystko jest okej, jesteś roześmiana i nie zamyka ci się buzia. Mówisz cokolwiek, chociażby o tym, co jadłaś przez cały dzień, albo co ci się śniło. Teraz tylko milczysz i obserwujesz ludzi. Taka Jagoda zamyka się w sobie i próbuje ukryć coś, o czym nie chce rozmawiać.
– No zobacz, jak mnie dobrze znasz. Nie mówię o jedzeniu, bo nic dzisiaj nie jadłam, a skoro nie chcę o czymś rozmawiać, to znaczy dokładnie to, że nie chcę o tym rozmawiać.
Dostrzegłam, że moje słowa go wkurzyły, tylko nie bardzo wiedziałam, czy pierwsza, czy raczej druga część zdania. A może obie?
– No co?
Bartek jednak nic nie odpowiedział. Zsunął z ramienia plecak, przykucnął przy nim i przez chwilę czegoś szukał. Po chwili wyjął coś i podał mi.
– Masz i nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów.
– Nie jestem głodna.
– Powiedziałem: żadnych sprzeciwów. To nie danie główne z drogiej restauracji, a batonik proteinowy. Jedz, albo zapomnij o treningu.
– Uparty osioł – warknęłam, ale wzięłam batonik i niechętnie zaczęłam go jeść. Dzięki temu mogłam chociaż znów zamknąć się w sobie i nic więcej nie mówić. Wolałam właśnie tak zaczekać na resztę, a później… A później wyładować emocje w ulubiony sposób.
Po „Palecie marzeń” z utęsknieniem czekałam na kolejną powieść Małgosi. Tym razem poznałam jej duet z Darią. Otworzyłam i rozpłynęłam się z każdym przeczytanym słowem. Dziękuję za świetną zabawę.
Małgorzata Heretyk
„Zaskocz mnie” to pełna temperamentu mieszanka dwóch odmiennych światów Antka i Jagody. Tych dwoje nieoczekiwanie połączyła pasja do nietypowej formy aktywności fizycznej — parkouru. W tej powieści nic nie jest oczywiste, a sytuacje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Sportowe i miłosne perypetie głównych bohaterów wciągają i intrygują. Lekka i zabawna książka, z humorem i z pazurem. Duet Falkowska & Skiba umie zaskoczyć!
Agnieszka Zakrzewska, autorka serii Do jutra w Amsterdamie
Duet autorek „Zaskocz mnie” okazał się niezwykle udanym przedsięwzięciem! Nietuzinkowa historia, dwa zranione serca, które lgną do siebie w poszukiwaniu oparcia i miłości, a przede wszystkim pasja — bez której życie byłoby nudne i nic nieznaczące! Sięgajcie prędko po „Zaskocz mnie” i dajcie się porwać tej fantastycznej opowieści, która nie raz zaskoczy i was!
Alicja Wlazło, autorka serii Zaprzysiężeni