Ewelina Nawara i Justyna Leśniewicz
Pierwsza nuta
Would you wait for me
When I got to leave
Could I ever be Everything you need
If I promise you my love
Could that promise be in love
Would you wait for me
Would you wait for me
I don’t need a magic knight to make me feel
Like living in a fairy tale
I know this love is real
Hear me when I sing whenever I’m away
My heart is with you all the same
“Would you wait for me?”, Brett Young
Adrian
Olę znałem od zawsze. Chodziliśmy do jednego przedszkola, szkoły. Mieszkaliśmy w sąsiedztwie. Nie potrafię wskazać momentu, w którym przestałem patrzeć na nią jak na irytującą dziewczynę, a zauważyłem, jak piękna była. Byłem szczęściarzem, że zgodziła się ze mną spotkać, chwycić za rękę. Gdy po raz pierwszy nazwała mnie swoim chłopakiem, chciałem podskoczyć z radości, ale nie wypadało. Musiałem sprawiać pozory, podszedłem do tego na luzie. Nie zapytałem jej, czy chce zostać moją dziewczyną, ona też nie zadała pytania. Któregoś dnia po prostu nazwała mnie swoim chłopakiem. Ola była moją pierwszą prawdziwą miłością i wierzyłem, że to u jej boku się zestarzeję.
Była moją przyjaciółką, często gościła w moim domu, widziała, że rodzice kładli spory nacisk na to, bym pomagał w gospodarstwie i przyuczał się do przejęcia biznesu. Do budowlanki poszedłem tylko po to, by mieć ukończoną szkołę, która da mi wyuczony zawód. W wolnych chwilach siadałem z pałeczkami w rękach i wybijałem rytm na mojej perkusji. W wakacje pracowałem na budowach, byleby móc kupić lepszy sprzęt. Rodzice wspierali mnie w realizowaniu pasji, dopóki mieściła się w ramach nieszkodliwego hobby. Jednak gdy zacząłem mówić, że chciałbym grać w zespole, poszukać kogoś, z kim mógłbym tworzyć coś fajnego, odcięli się i stali jeszcze bardziej wymagający.
Wtedy pojawiła się możliwość wyjazdu do Anglii. Znajomy znajomego szukał pracowników do pracy w restauracji, a ja, mimo braku doświadczenia, zgłosiłem się bez zastanowienia. Opowiedziałem o wszystkim Oli, a ona, jak na cudowną dziewczynę przystało, poparła moją decyzję. Ze łzami w oczach obiecała, że będzie na mnie czekać.
Takim sposobem znalazłem się w Nottingham, mieście, które zaskoczyło mnie absolutnie wszystkim. Był to prawdziwy szok kulturowy, ale pomimo zabójczych godzin pracy szybko odetchnąłem pełną piersią. Gdy tylko odłożyłem trochę pieniędzy, latałem do Oli przynajmniej raz w miesiącu. Tęskniłem za nią jak szalony. Za każdym razem pytała, czy jest w Nottingham jakaś dziewczyna, która wpadła mi w oko, jakby nie wiedziała, że patrzyłem tylko na nią. Była moją jedyną.
W końcu poznałem Jamesa, Liama i Iana. Szybko złapaliśmy kontakt, nadawaliśmy na tych samych falach i przede wszystkim wszyscy chcieliśmy robić muzykę. Własną muzykę. Początki były trudne, ale jak ze wszystkim, co w życiu ważne, warto było się postarać. Minęły dwa lata i nasza praca w końcu zaczęła przynosić efekty. Jednak nie tylko w muzyce układało się lepiej. Liam w końcu odnalazł spokój w ramionach Josephine, James zakochał się po uszy w wybuchowej Celii. Dzięki tym dwóm dziewczynom nasza paczka stała się sobie jeszcze bliższa sobie.
Gdy moi przyjaciele odnaleźli swoje drugie połówki, moje życie zaczynało się sypać.
Ultimatum.
Gdybym mógł wskazać moment, w którym moja idealna dziewczyna zmieniła się na tyle, by postawić mnie przed tak trudnym wyborem, poległbym z kretesem.
Nie sądziłem, że będę zmuszony wybierać pomiędzy miłością a pasją.
Telefon pełen pretensji i wypowiedziane słowa: „Zespół albo ja”.
Wiadomości pełne pretensji, złości i smutku.
Nie mogłem podjąć innej decyzji.
Wybór był tylko jeden.
Gwen
Kiedy myślę o synonimach słowa „miłość”, do głowy przychodzi mi wsparcie, zrozumienie, zaufanie. W moim życiu nie było jeszcze mężczyzny, który sprostałby tym wymaganiom… Choć gdyby spojrzeć na nie z boku, nie były jakieś wygórowane. Teraz kiedy poznałam kogoś wyjątkowego, niesprawiedliwością okazało się to, że uczuciem darzył już zupełnie kogoś innego. Jedyne, co mogłam zrobić, to patrzeć, jak odchodzi, hamować łzy i liczyć na to, że jeszcze kiedyś w moim życiu pojawi się ktoś, kogo będę potrafiła obdarzyć uczuciem. Tymczasem mogłam tylko zanurzyć się w świat fikcji literackiej.
Każdego wieczora siadałam przed laptopem i uwalniałam swoje fantazje, klikając kolejne znaki w pliku. Powieść tworzyła się sama, miłość między bohaterami to opis dokładnie tego, co w danej chwili czułam. Nie mogłam uzewnętrznić swoich uczuć, nie wiedział o nich nikt, nawet moja najlepsza przyjaciółka. Jedyne, co mogłam zrobić, to stworzyć swoje alter ego i udawać, że ja również zasługuję na taką miłość jak w bajkach. Jednak życie to nie bajka, a serce nie sługa… Nic nie mogłam poradzić na to, że kochało nieodpowiedniego faceta.
Nigdy nie oczekiwałam od losu więcej, niż mógłby mi dać. Zawsze cieszyłam się z tego, co mam. Cudownych rodziców, nad wyraz wyluzowaną mamę, w której miałam również przyjaciółkę. Cieszyła mnie obecność Celii, chłopaków z zespołu i znajomych z roku. Miałam tak wiele od życia, a mimo to ciągle tęskniłam za jednym… za odwzajemnioną miłością.
Kiedy przyjaciółka zaproponowała mi wyjazd do Polski na koncert chłopaków, byłam pewna obaw. Nie okazywałam ich jednak nikomu, starając się jak najlepiej ukryć emocje. Obmyślałyśmy plan doskonały, dałam się porwać w wir przygotowań do wyjazdu. Jednak kiedy stałyśmy pod sceną, coś we mnie pękło. Uświadomiłam sobie, że to być może ostatni raz, kiedy widzę Adriana. Rzecz jasna przy Celi nie mogłam pozwolić sobie na rozmyślania, od razu wkręciła mnie w jakąś aferę i sprawiła, że choć przez chwilę mogłam zapomnieć. Teraz jednak, siedząc w barze, nie mogłam znieść zbolałego spojrzenia Adiego. Był z nami ciałem, ale jego myśli krążyły gdzieś poza tym, co tu i teraz. Wiedziałam, że musiał bardzo kochać Olę, skoro był dla niej zdolny do takich poświęceń. Jednocześnie nie wierzyłam, że ona może kochać go równie mocno, stawiając przed nim takie ultimatum. Dla mnie miłość powinna uskrzydlać, sprawiać, że nasze poczucie własnej wartości szybuje pod niebem. Tymczasem Olka chciała go odciąć od tego, co kochał, aby zatrzymać go tylko dla siebie. Czułam w sobie mieszaninę złości i frustracji, z drugiej jednak strony starałam się zrozumieć kobietę, która miała dość związku na odległość.
Kiedy tylko dostrzegłam, że Adrian wychodzi na zewnątrz, ruszyłam za nim. Pragnęłam sprawić, żeby na jego twarzy po raz kolejny pojawił się ten niewymuszony szczery uśmiech. Chciałam, żeby rzucił jakimś żartem, wyluzował. Tymczasem dostrzegłam go siedzącego na ławce, w dłoniach trzymał papierosa i nerwowo podrygiwał nogą. Podeszłam niepewnie, chcąc skraść jeszcze cząstkę jego uwagi tylko dla siebie. Wymieniliśmy między sobą kilka zdań, a potem pozwoliłam sobie na śmiałość i wtuliłam się w niego. Po przyjacielsku. Chciałam tym okłamać samą siebie, moje romantyczne i nieposłuszne serce biło w swoim własnym rytmie, wygrywając nuty, które nigdy nie powinny w nim zabrzmieć. Zajęty mężczyzna był najgorszym obiektem z możliwych, w jakim warto ulokować uczucia.
Obiecałam sobie, że po ostatnim koncercie Kings of Sin w Polsce ruszę naprzód. Wezmę życie za rogi i poddam się temu, co mnie otacza. Zapomnę o tym, co nieosiągalne, a zajmę się tym, co na wyciągnięcie ręki. Zacznę żyć marzeniami do spełnienia, a nie tymi, które nigdy nie wydostaną się z krainy fantazji. Moje rozmyślania przerwał dzwoniący telefon, na ekranie pojawiło się imię Zach. Odrzuciłam połączenie, bo nie miałam dziś ochoty na rozmowy. Miałam ruszyć do przodu, ale jeszcze nie dziś. Chciałam jeszcze ostatni raz zanurzyć się w marzeniach. Ostatni raz pomyśleć o tym, co miało się nigdy nie zdarzyć. Po raz ostatni pozwolić sercu przejąć nade mną kontrolę… Przymknęłam powieki i od razu zatopiłam się w śnie na jawie. Wspomnienie pożegnania z Adrianem majaczyło w moim umyśle. Nasza ostatnia noc w Krakowie, bliskość, jaka między nami nastąpiła, nie pozwalały o sobie zapomnieć. Choć całą świadomością wiedziałam, że jego serce bije tylko dla Oli, moje z naiwnością dziecka biło właśnie dla niego.
Adrian
Podjąłeś dobrą decyzję, powtarzałem sobie każdego dnia. Każdego poranka szykowałem się do pracy i życia, w którym nie było już miejsca na muzykę.
Czasami wracałem pamięcią do naszego ostatniego koncertu. Do emocji, które mnie wtedy wypełniały. Tylko raz pozwoliłem sobie na rozpamiętywanie tej nocy w barze. Gdy frustracja, poczucie niesprawiedliwości i zwyczajny żal przejęły nade mną kontrolę.
Tylko ten jeden raz przypomniałem sobie Gwen i jej słowa, które koiły mój ból, uciszały złość i łagodziły smutek. Jej zapach, gdy przytuliła się do mnie na ławce, zapisał się w mojej pamięci.
Pomogła mi tej nocy, dała nadzieję, że Ola dostrzeże, że to było złe, że mieliśmy inne opcje.
Nie pozwoliłem sobie na więcej. Zakopałem wspomnienia tej nocy, tej rozmowy na krakowskiej ławce i ruszyłem ze swoim życiem do przodu.
Wstawałem. Pracowałem. Spędzałem czas z dziewczyną.
Każdy dzień podobny do poprzedniego.
Bez muzyki.
Bez kawałka mojej duszy.
Nie powiedziałem tego na głos, ale od dnia, gdy Kingsi wrócili do Nottingham, a ja zostałem w miejscu, z którego kiedyś uciekłem, czułem się, jakbym był rozrywany na kawałeczki.
Kochałem Olę, była moją pierwszą i dla niej poświęciłbym wszystko.
Głupio miałem nadzieję, że ona zrobiłaby dla mnie to samo…
Ola
Nienawidziłam siebie za ultimatum, które przed nim postawiłam. W głowie wciąż przeżywałam wszystko, co doprowadziło do tej chwili. Wiedziałam, że rozrywam tym jego duszę na kawałki. Odebrałam mu to, co kochał najbardziej. Najbardziej kocha ciebie, szeptał mi do głowy cichy, mściwy głos. Wiedziałam, że ma rację, wybór podjęty przez Adriana tego dowodził.
Nie byłam złą osobą, przynajmniej tak sobie wmawiałam. Kochałam najbliższych, uwielbiałam rodziców Adiego, studiowałam, pracowałam. Chciałam założyć rodzinę.
To była ostatnia próba ratowania tego, co mogliśmy mieć. Musiałam mieć Adiego tuż obok siebie, by przetrwać. Związek na odległość jest trudny. Jeszcze trudniejszy, gdy twój chłopak jest muzykiem, który oprócz tego pracuje na pełen etat. Wiedziałam, że gdy tylko miał możliwość, był obok mnie, przylatywał, by spędzać ze mną czas.
Jednak to było za mało.
Zbyt mało pocałunków.
Za mało rozmów.
Bogata wyobraźnia i własna dłoń nie mogła zastąpić seksu z nim.
Wszystkiego było za mało.
Podjęłam więc decyzję, która będzie mnie ścigać przez długi czas.
Kazałam mu wybrać i obserwowałam, jak chłopak, którego kiedyś pokochałam, mężczyzna, jakim się stał, rozpadał się na kawałki, bo brakowało mu tego, co kochał. Brakowało mu jego muzyki. Wiedziałam, że to właśnie była jego dusza – muzyka, zespół.
Nie winiłam go za to, co wydarzyło się później. Byłam jedynie pierwszą nutą w utworze jego życia.
O dalszych losach Adriana przeczytasz w trzecim tomie serii Kings of Sin, „W rytmie miłości”.
Pierwsza nuta
Copyright © Ewelina Nawara i Justyna Leśniewicz
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Redakcja i korekta: Monika Halman
Okładka: Ewelina Nawara