PATRONI
Echo – Aleksandra Rak
Świat Sary nagle zatrzymał się w miejscu. Porzuciła wszystko co dawało jej radość: grę na skrzypcach, studia, przyjaciół… W ciszy i samotności chciała znaleźć ukojenie, zapomnieć o niespodziewanie utraconej miłości. Oddała pierścionek zaręczynowy, przekonana, że nie ma już nadziei i niczego do uratowania.
Przypadkowe spotkanie daje jej szansę na odzyskanie wszystkiego. Sara odkrywa, jak wiele jest w stanie poświęcić i zrobić, aby odzyskać ukochanego.
Spróbuj razem z nią uchwycić się rozbudzonej nadziei. Wsłuchaj się w delikatną melodię jej skrzypiec! Uwierz, że nawet najsłabsze echo dobrych wspomnień ma potężną moc zmiany.
Czy nadzieja umiera ostatnia?
Informacje o książce
Rok I wydania: 2020
Format: 14.0×20.5 cm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 218
druk ISBN 978-83-7995-471-1
epub ISBN 978-83-7995-472-8
mobi ISBN 978-83-7995-473-5
Ceny sugerowane:
książka: 34,99 zł
ePub: 29,99 zł
mobi: 29,99 zł
Fragment
Wrzesień 2018 r.
Krople jesiennego deszczu spływały wolno po szybach kawiarenki, pogarszając tylko nastroje ludzi, którzy schronili się w niewielkim budynku, aby przeczekać kolejne oberwanie chmury. Wrześniowe popołudnia były szare i bure, nostalgiczne i przygnębiające, zupełnie nie zachęcały do spędzenia wolnego popołudnia przy kawie w centrum miasta. Ludzie pomrukiwali nerwowo, klnąc na złośliwą pogodę. Zerkali na zegarki, liczyli minuty, wzdychali głęboko, wierząc, że to może przyspieszy ciągnące się w nieskończoność oczekiwanie na przerwę w deszczu.
Żaden z nerwowo depczących w miejscu gości kawiarenki nie zwrócił uwagi na ostatni, usytuowany w rogu budynku stolik. Być może zbytnio skupiali się na własnych problemach, a może woleli nie wtrącać się w nie swoje sprawy, stali się jednak, wbrew swojej woli, niemymi świadkami rozmowy dwojga młodych ludzi.
Oboje milczeli od dłuższego czasu, trawiąc temat, który został poruszony. Każde z nich zamówiło wcześniej po aromatycznej kawie, ale ani on, ani ona nie tknęli jej. Sara podniosła wzrok ze splecionych na telefonie dłoni chłopaka. Tomek nie patrzył na nią, a gdzieś w dal, przez zalaną deszczem szybę. Nie widział, że z zawsze roześmianych oczu dziewczyny znikają roztańczone iskierki.
Milczał, spodziewając się krzyków, płaczu, może nawet wyzwisk, ale nic takiego nie nastąpiło. Odwrócił wzrok od szyby i spotkał się ze spojrzeniem dziewczyny.
– To wszystko? – zapytała cicho i powoli położyła na stoliku swoje dłonie. Palce do połowy zakrywał ściągacz bluzy, którą narzuciła na siebie w biegu. Była raczej drobną dziewczyną, a teraz, gdy kuliła się bezwiednie, wydawała się jeszcze mniejsza.
– Tak – odparł równie cicho.
Sara kiwnęła głową. Zrozumiała, że rozmowa jest już zakończona. Odsunęła rękaw bluzy z prawej ręki, ukazując złoty pierścionek. Zsunęła go z łatwością i podsunęła Tomkowi.
– Proszę…
– Zatrzymaj go. – Zaskoczony cofnął dłonie.
– Nie. – Pokręciła głową i wstała od stolika. Świat zawirował jej przed oczami, ale nie pozwoliła, żeby nogi się pod nią ugięły. Wzięła głęboki wdech i narzuciła na głowę kaptur, przysłaniając tym samym związane w kitkę jasne włosy.
– Sara… – mruknął na wydechu, chciał jeszcze wstać i coś dodać, ale zatrzymała go gestem dłoni i cofnęła się o kilka kroków.
– Powodzenia… – szepnęła, siłą powstrzymując drżenie swojego głosu.
Przeszła obok zebranych przy drzwiach ludzi i wyszła, co obwieścił staroświecki, trącony przez drzwi dzwoneczek. Nikt jej nie zatrzymał, nikt nie zaproponował, żeby zaczekała, aż przestanie padać. Sara nie odwróciła się za siebie, sprawdzając, czy Tomek za nią biegnie. Wiedziała, że tego nie zrobi. Zatrzymała się przy światłach, przy przejściu dla pieszych i poczuła ciepłe łzy na policzkach.
Październik 2018 r.
Sara podniosła z ziemi kilka średniej grubości tomów i wcisnęła je na półkę, na której już od dawna brakowało miejsca. Nie mogła się jednak powstrzymać przed kupowaniem kolejnych egzemplarzy. Książki były dla niej jedynym światem w którym zawsze wszystko się wszystkim udawało. Wściekała się, czytając o bajkowej miłości, mężczyznach o urodzie Brada Pitta i przygodach, które nie miały nic wspólnego z jej nudnym życiem, ale czytała wciąż i wciąż, jakby szukała oderwania od świata, który nagle zaczął się jej walić.
Zerknęła przelotnie na grzbiety książek. Zapewne zwykle poświęciłaby im więcej uwagi. Ułożyłaby je kolorystycznie lub chociaż od najwyższej, ale nie tego dnia. Tego dnia nic nie było w stanie sprawić, że życie stanie się bardziej uporządkowane. Odwróciła zrezygnowany wzrok w stronę kanapy, która chwilowo służyła jej za łóżko. Mogłaby znów udawać, że jest zmęczona i po prostu odpłynąć… ale musiałaby łyknąć większą dawkę proszków nasennych, bo po tylu godzinach pod kocem na pewno była jedną z bardziej wyspanych osób w mieście.
Objęła się ramionami, jakby chciała samą siebie poklepać po plecach, ale i to niewiele pomogło. Choć bardzo się starała, nie mogła znaleźć niczego więcej, co wymagałoby uporządkowania. Maleńkie mieszkanie, dwa nieduże pokoje z aneksem kuchennym, nie stanowiło przestrzeni sprzyjającej wyładowywaniu emocji.
Podskoczyła gwałtownie, słysząc dzwonek do drzwi. Przeklęła w myślach swojego brata, który mieszkał tutaj przed nią, przed wyjazdem za granicę. Założył wyjątkowo idiotyczny i denerwujący dzwonek, być może nawet najgorszy, jaki udało mu się znaleźć w sklepie, tylko po to, żeby słyszeć go przez słuchawki, gdy grywał w gry na konsoli. Teraz Krzysiek wyjechał, ale dzwonek z wyjątkowo irytującym dźwiękiem, niczym alarm na starych halach produkcyjnych, pozostał. Sara zmusiła się do otworzenia drzwi.
– Sara, do jasnej cholery… – jęknęła Koral na widok swojej przyjaciółki. – Dlaczego nic nie powiedziałaś?
– A jest się czym chwalić? – Wzruszyła ramionami i uchyliła szerzej drzwi, zdając sobie sprawę, że nie będzie w stanie dłużej odwlekać tej rozmowy. – Wejdź… – Machnęła niedbale dłonią, dając przyjaciółce znać, by zrobiła kilka kroków do przodu.
Koral zagryzła wargi, zacisnęła dłoń na limonkowej, przewieszonej przez ramię torebce i weszła do środka. Właściwie nazywała się Karolina, ale od kiedy zaczęła farbować włosy na ognistą czerwień, znajomi w liceum zaczęli ją nazywać Koral i tak już zostało. Teraz zwracano się tak do niej i w pracy, właściwie przestała reagować na swoje prawdziwe imię, którym, jak twierdziła, rodzice mocno ją skrzywdzili.
Koral odwróciła się, gdy tylko Sara zamknęła drzwi. Dziewczyna wyglądała jak cień, nie było teraz śladu po dawnej Sarze. Blond włosy spięła w bezładną kitkę. Pojedyncze pasma wysuwały się spod zbyt luźnej gumki. Sara na co dzień ograniczała ilość używanych kosmetyków do minimum, ale teraz nie można było odnaleźć ani grama tuszu na rzęsach, a jedyny makijaż stanowiły podpuchnięte, zaczerwienione policzki. Totalne przeciwieństwo zadbanej Koral.
– To jest jakaś abstrakcja!
– Napijesz się czegoś?
Odezwały się równocześnie, przełamując niezręczną ciszę. Naciągnięta bluza, którą miała na sobie Sara, zasłaniała dłonie. Jedyna pozostałość po jej bracie, poza dzwonkiem, którego szczerze nienawidziła.
– Kurwa… – Koral przeklęła siarczyście i szybkim ruchem ujęła dłoń przyjaciółki. Nie pytając o pozwolenie, podwinęła rękaw na prawej ręce i wymownie spojrzała na palce. Na serdecznym wyraźnie czegoś brakowało. – Kurwa – powtórzyła ciszej i spojrzała Sarze w oczy. – Dlaczego, do cholery, nic nie powiedziałaś?!
Sara przez moment milczała, nie spuszczając wzroku z przyjaciółki. Sama była zdziwiona, że jeszcze nie wybuchnęła płaczem, ale przez ostatnie dni wypłakała już chyba wszystkie pokłady łez, jakie w sobie miała.
– Rozstaliśmy się – powiedziała w końcu całkowicie obojętnym tonem.
– Rozstaliście się? – powtórzyła, niedowierzając. – Miesiąc temu byliście na wakacjach, a dzisiaj się rozstaliście?
– Kilka dni temu – poprawiła ją.
– Kurwa, Sara! – znów przeklęła. – Nie daty są teraz istotne… Gdzie jest ten cholerny pierścionek?
– Oddałam mu go.
– Sara, dlaczego? – Koral nagle zmieniła ton głosu, zupełnie tak, jakby miała się zaraz rozpłakać.
– Dlaczego? – Sara spuściła wzrok na swoje palce, które Koral ściskała boleśnie. Odpowiedź była prosta, przecież ją znała. Tomek wszystko jej wytłumaczył, wszystko. – Nie kocha mnie – odparła cicho i poczuła, jak dwie wielkie łzy wypłynęły z jej oczu. Czyli jednak wciąż mogła płakać. I nagle, gdy to sobie uświadomiła, poczuła, jak całe jej ciało zaczyna drżeć z bezsilności. Szloch był nie do opanowania. Spojrzała gwałtownie na zmartwioną Koral. – Powiedział, że mnie nie kocha – powtórzyła, choć brakowało jej tchu.
Koral przytuliła ją mocno do siebie, jakby chciała uchronić przyjaciółkę przed całym światem. Wiedziała jednak, że nie może. Żadna siła nie mogła.
Ta książka to idealna melodia, jakiej chce się słuchać, by uspokoić myśli.
Pozwala czuć rytm, w którym biją serca bohaterów.
Mnie kupiła w całości i wiem, że Wy także ją pokochacie.
Małgorzata Falkowska, autorka powieści Spełniacze oraz Na lodzie
“Echo” to ten rodzaj powieści, która zapada głęboko w sercu już po przeczytaniu pierwszych stron, a my doskonale wiemy, że ta historia będzie niepowtarzalna.
Grażyna Wróbel, Czytaninka
Daj się ponieść nadziei, która niczym najpiękniejsza melodia wskaże ci drogę w ciszy.
Marta Daft, Marta wśród książek
Zapadająca w serce, jak najbardziej wzruszająca melodia. „Echo” to powieść, którą koniecznie musicie przeczytać!
Ewelina Nawara, My fairy book world
„Echo” to powieść, która przywraca wiarę w to, że jeszcze wszystko może wrócić na dobry tor. Momentami mrozi krew w żyłach po to, by otulić jak ciepły koc. Emocje czytelnik dostaje w gratisie.
Magdalena Szymczyk, Czytam w pociągu