Poison Roses - Jaymin Eve & Tate James

Dirty Truths
Jaymin Eve & Tate James

Znasz to powiedzenie, że nie może być już gorzej? Kłamstwo. Zawsze może być gorzej.

Myślałam, że sięgnęłam dna tego dnia, kiedy uciekłam od chłopców z Bellerose. Dnia, w którym mafijne zbiry schwytały mnie i pobiły niemal na śmierć.

Uratował mnie Angelo Ricci, mój Angel. Nie podarował mi jednak wolności, lecz zniewolił, jednocześnie karząc mnie i chroniąc. Jeśli jego ojciec kiedykolwiek odkryje nasz sekret, śmierć będzie dla mnie wybawieniem.

Jestem zmęczona, przerażona i nie wiem, komu mogę zaufać. Tęsknię za chłopcami z Bellerose. Grayson i Rhett skradli moje serce, a uczuć do Jace’a nawet nie potrafię nazwać.

Los ponownie stawia Bellerose na mojej drodze, kiedy ich wytwórnia staje się własnością… zgadnijcie czyją!

Chłopcy z Bellerose i Angelo to nie mieszanka wybuchowa, to przepis na epicką katastrofę. Jednak wszyscy musimy wyjść z tego żywi. Nie powinno być to zbyt trudne, skoro jestem tą Billie Bellerose.

Gdzie kupić?
Kupując w MadBooks wspierasz Autora i Wydawnictwo
Kupując w MadBooks wspierasz Autora i Wydawnictwo
Informacje o książce

Rok I wydania: 2024
Format: 14.0×20.5 cm
Okładka: miękka ze skrzydełkami

Liczba stron: 392

książka ISBN 978-83-7995-693-7
ebook ISBN 978-83-7995-694-4

Ceny sugerowane:
książka: 59,99 zł
ebook: 59,99 zł
audiobook: 59,99 zł

 

Nota copyright

Dirty Truths
Copyright © Jaymin Eve & Tate James
Copyright © Wydawnictwo Inanna
Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak
Copyright © for the translation by Dominika Szafrańska-Lichwała
Copyright © for the cover art by InksyndromeArtwork |Adobe Stock
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.

Tytuł oryginału: Dirty Truths
Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2024 r.

książka ISBN 978-83-7995-693-7
ebook ISBN 978-83-7995-694-4

Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski
Tłumaczenie: Dominika Szafrańska-Lichwała
Redakcja: Joanna Błakita, Ewelina Nawara
Korekta: Paulina Kalinowska
Projekt i adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski
Projekt okładki: Ewelina Nawara
Skład i typografia: proAutor.pl

Fragment

Rozdział 1: Jace

Laska krzyczała, gdy wszedłem w nią jeszcze dwa razy, po czym szybko wystrzeliłem cały ładunek. Blondi nie przestawała jęczeć i wić się, niewątpliwie w nadziei, że doprowadzę i ją do orgazmu, ale dla mnie impreza dobiegła końca. Ostatnimi czasy już się nawet nie tłumaczyłem. Chciały kutasa gwiazdy rocka, to go dostawały, z tym że gówno obchodziły mnie one same, a tym bardziej sprawianie im przyjemności.

Wstałem, szybko zlokalizowałem spodnie, wciągnąłem je i ruszyłem w stronę drzwi. Dziewczyna lekko chropowatym głosem krzyknęła za mną: „Jace, kochanie!”, ale ja z nią skończyłem. Jej cholerne imię zdążyło już wyparować mi z głowy.

Spytałem ją w ogóle o imię? Chyba nie. I tak okazała się kiepskim wyborem. Z wyglądu za bardzo przypominała ją. Pieprzoną Billie Bellerose.

Na zewnątrz czekali ochroniarze. Jeden z nich podał mi skórzaną kurtkę, którą niedbale narzuciłem na ramiona. Coraz częściej zdarzało mi się paradować bez koszuli, na szczęście ci goście dobrze się znali na swojej robocie. Żaden się nawet nie odezwał, podążając za mną do samochodu. Płaciłem za całą noc, ale zostawałem jedynie do momentu, aż dojdę.

Nie mając ochoty stać się łatwym łupem dla paparazzich, którzy wszędzie za mną chodzili, opuściłem nisko głowę i wślizgnąłem się na tylne siedzenie SUV-a z przyciemnionymi szybami. Przez to dopiero po zamknięciu drzwi uświadomiłem sobie, że nie jestem sam.

– Nawet, kurwa, nie zaczynaj – warknąłem i wyjąłem skręta z kieszeni. Rano ukradłem go Rhettowi, zanim ten się obudził; ostatnio był tak potwornie rozbity, że pewnie się nie zorientował.

W westchnieniu Graysona dało się wyczuć nutkę cierpienia, lecz nie wydusił z siebie ani słowa. Na razie. Zaczekał, aż zapalę, po czym wyrwał mi skręta z ust, nim zdążyłem się porządnie zaciągnąć.

– Kutas – mruknąłem.

Gray zaciągnął się i oddał mi skręta. Długo wypuszczał powietrze, a tył samochodu wypełnił dym o specyficznym zapachu zioła.

– Zajebisty towar – burknął. – To Rhetta?

Odchyliłem się na siedzeniu, dym wypełniał płuca, aż zaczęło mi się kręcić w głowie. Brałem dragi i piłem alkohol częściej niż zwykle, ale to było nic w porównaniu z tym, co wyprawiał Rhett. Biedny sukinsyn miał złamane serce. Doskonale go rozumiałem. Przechodziłem przez to samo z tą samą bezduszną suką.

– Co tu robisz, Gray? – wycedziłem, skupiając całą uwagę na tym barczystym kutasie.

Spojrzał na mnie surowym wzrokiem.

– A potrzebuję powodu, żeby tu być? Myślałem, że stanowimy zespół, Jace.

Wyśmiałem go.

– Nie wciskaj mi takiego kitu, Gray. Rozjebał nas Huragan Billie i dobrze o tym wiesz.

Wykrzywił usta ze złości. Zależało mu na tej kuszącej suce bardziej, niż chciałby przyznać, ale ja widziałem to w jego oczach za każdym razem, gdy wymawiałem jej imię. Niemal pragnąłem, żeby się znowu tutaj pojawiła, tylko po to, by zobaczyć, jak Gray przeleci ją na ostro.

– Billie nie ma z tym nic wspólnego – powiedział niskim tonem. – To wina Flo. I Tuckera. Gdyby nie…

– Gówno prawda. – Splunąłem. – Fakt, Flo i Tom odjebali niezłą akcję, próbując sprzedać ją Riccim, ale sam popatrz, jak to się skończyło. Nikt jej nie porwał, zwiała, bo tak jej się podobało. Nikt jej do tego nie zmuszał, Gray, zrobiła to z własnej, nieprzymuszonej woli. Im szybciej obaj to zrozumiecie, tym lepiej dla was.

Gray zacisnął pięści, a ja odniosłem wrażenie, że miał ochotę przywalić mi w tej chwili w zęby. Tylko że mnie to nie obchodziło. Może nawet lepiej, gdyby się zdecydował… Poczułbym coś innego niż odrętwienie.

– Skąd masz taką pewność? – spytał cicho. – Akurat ty…

– Akurat ja?! – krzyknąłem i wyprostowałem się, rzucając mu mordercze spojrzenie. – Mimo wszelkich uwodzicielskich historyjek, którymi cię karmiła, znam ją o wiele lepiej niż ty. Wiem, że według ciebie wiadomość wideo, którą wysłała, została nagrana pod przymusem, ale to tylko twoje pieprzone urojenia. Nikt nie jest w stanie zmusić Billie Bellerose do czegoś, czego sama nie chce.

Grayson nie odpowiedział, ale jego milczący sprzeciw był cholernie głośny. Nawet po tym, gdy Billie przesłała nagranie, w którym jasno mówi, by przestał jej szukać, nie potrafił zaakceptować faktu, że dziewczynie nie groziło żadne niebezpieczeństwo.

Od zawsze wiedziałem, że Rhett cierpi na kompleks bohatera, ale to Gray wyniósł to zaburzenie na zupełnie inny poziom. W pierwszym tygodniu po jej zniknięciu przeistoczył się w kompletnie obcą osobę – przerażającego, agresywnego nieznajomego. Jedyną rzeczą, jaka ratowała go przed obłędem, była wiadomość od Billie, w której zapewniała, że miewa się dobrze, i prosiła, by zaakceptować jej wybór.

Pieprzona dziwka.

I nie mogli powiedzieć, że ich nie ostrzegałem. Żaden z nich. Od samego początku powtarzałem, że się nimi bawi i że prędzej czy później ucieknie z powrotem do Angela. Ten wiecznie zadowolony z siebie sukinsyn zawsze potrafił dopiąć swego.

– Wytwórnia próbowała się z tobą skontaktować – zmienił temat Gray. – Oddzwoniłeś?

– Pieprzyć wytwórnię – odparłem rozdrażnionym tonem.

Poczułem, jak Grayson wbija mi łokieć w żebra, tak, że aż nie mogłem złapać oddechu i zacząłem się krztusić dymem.

– Pieprzyć ciebie, Adams – burknął. – Zespół to nie tylko ty. Wciąż przeżywasz laskę, która osiem lat temu złamała ci serce, a przy okazji nam wszystkim rozpieprzasz kariery.

Spiorunowałem go wzrokiem.

– I kto to mówi, palancie.

– Oddzwoń do nich, Jace. Gdybyś przypadkiem zapomniał, to przypominam, że mamy podpisane kontrakty i aktualnie naruszamy ich warunki. – Powiedział to z beznamiętnym wyrazem twarzy. Zimnym. Pozbawionym emocji. Zazdrościłem mu tej umiejętności.

Wkurzał mnie jedynie fakt, że miał rację. Nie tylko skróciliśmy trasę koncertową, zamiast ruszyć z nią za granicę, ale także zalegaliśmy wytwórni materiał na kolejny album, a w tej chwili posiadałem na swoim koncie całe okrągłe zero numerów, które moglibyśmy im podesłać.

Kłopot w tym, że nie miałem ochoty na pisanie niczego nowego. Z powodu braku weny cierpiałem, jeszcze zanim na mojej drodze ponownie stanęła Billie. Nie mogłem przecież cały czas tworzyć numerów o niej; robiłem to już i tak zdecydowanie zbyt długo i czułem się tym zmęczony. Potem jednak Billie z hukiem znów wparowała w moje życie i teraz za każdym razem, gdy przymierzałem się do naskrobania jakiegoś tekstu, to właśnie ona zaprzątała wszystkie moje myśli.

– Jestem zbyt trzeźwy na to gówno – mruknąłem i zastukałem w przegrodę oddzielającą nas od kierowcy. – Wysadź mnie tutaj.

Widziałem, że Gray jest gotów w każdej chwili roztrzaskać mi głowę o szybę samochodu, miał to wypisane na twarzy. Wolałem więc wysiąść, niż skończyć ze złamanym nosem.

– Jace, nie możesz cały czas udawać. Prędzej czy później i tak będziesz musiał wziąć się w garść i zmierzyć z problemami.

Roześmiałem się drwiąco.

– I tu się właśnie mylisz, Gray.

Gdy kierowca zatrzymał się przed kolejnym zatłoczonym klubem, otworzyłem drzwi i wygramoliłem się z auta na nieco chwiejnych nogach.

– Jestem młody, bogaty, sławny i seksowny. Żyję swoim wymarzonym życiem, wolnym od wszelkich problemów. To ona uciekła w ramiona zdradliwego kochasia, więc ja umywam ręce.

Nie czekając na odpowiedź, trzasnąłem drzwiami i dotarłem do wejścia do lokalu, omijając zgromadzoną przed nim kolejkę. Bramkarz wyciągnął rękę, by mnie zatrzymać, ale gdy skojarzył, kim jestem, natychmiast wpuścił mnie do środka. Sława się jednak czasem przydaje.

Jak zwykle towarzyszył mi ochroniarz Ralph, a ja jak zwykle nie zwracałem na niego uwagi. Gray zalazł mi za skórę na tyle, że nagle poczułem się zbyt wkurzony, by wrócić do hotelu. Tym bardziej że zastałbym tam użalającego się nad sobą Rhetta, a na to już na pewno nie byłem gotowy. Nigdy dotąd nie żałowałem, że dzielę apartament z najlepszym kumplem, ale, cholera, zaczynało się robić niezręcznie.

W drodze do baru obserwowałem imprezowiczów. Potrzebowałem wysokoprocentowego drinka, a potem czegoś jeszcze mocniejszego. Zerknąłem przez ramię.

– Skombinuj mi koks – rozkazałem Ralphowi, który stał za mną. – Gray totalnie zjebał mi nastrój.

Ralph był mistrzem w swoim fachu. Skinął lekko głową i wtopił się w tłum, by wykonać moje polecenie. Na wszelki wypadek nie oddalał się za bardzo, ale ja i tak się nie martwiłem.

– Hej, ty jesteś Jace Adams, prawda? – Chrypliwy damski głos spowodował, że spojrzałem w lewo.

Moje niewątpliwie przekrwione oczy uważnie przyjrzały się dziewczynie. Była młoda, dałbym jej najwyżej dwadzieścia jeden lat. Włosy w kolorze mysi blond związała wysoko w dwa kucyki. Przez to sprawiała wrażenie niewinnej dziewczynki, ale wyrachowanie, które dostrzegłem w jej spojrzeniu, potwierdzało, że miała dziką ochotę zabalować z gwiazdą rocka.

– We własnej osobie – odparłem, uśmiechając się szelmowsko.

Oczy aż zapłonęły jej z podekscytowania. Dosłownie oblizała wargi.

– Czy reszta Bellerose też tu jest?

To pytanie zgasiło mój entuzjazm. Kolejna laska, która wolałaby pieprzyć się z Rhettem albo Graysonem bardziej niż ze mną? Być może traciłem swój urok.

– Nie – odparłem i olewając ją, odwróciłem się ponownie w stronę baru.

Nie minęła nawet chwila, gdy jej delikatne palce owinęły się wokół mojego nadgarstka, by znów przyciągnąć moją uwagę.

– Czego chcesz?

Słysząc ostry ton mojego głosu, uniosła brwi, a potem spuściła wzrok w wyćwiczonym nieśmiałym geście.

– Czy mogę ci zrobić laskę w toalecie?

Boże. Już nawet nie musiałem się starać.

– Jasne. – Wzruszyłem ramionami.

Wyszczerzyła się jak głupia i jeszcze mocniej chwyciła mój nadgarstek, po czym z zapałem pociągnęła mnie w stronę toalet. Po drodze Ralph zaopatrzył mnie w małą torebkę kokainy, a ja posłałem mu znaczący uśmiech, żeby wiedział, dokąd zmierzam.

Dziewczyna się nie ociągała, rozpięła mi spodnie, zanim zdążyłem domknąć drzwi, następnie uklękła na obskurnej posadzce i wzięła do ust mojego powoli twardniejącego fiuta.

– O cholera. – Chrząknąłem, oparłem się o futrynę i chwyciłem ją za kucyki.

Tak łatwo było zamknąć oczy i wyobrazić sobie… kogoś innego. To sprawiło, że od razu mi stanął. W słabym świetle patrzyłem na nią spod na wpółotwartych powiek i udawałem.

Byłem wobec niej brutalny, nie przejmowałem się zupełnie jej uczuciami, a później doszedłem w jej ustach bez słowa ostrzeżenia. Zakrztusiła się, ale ja już naciągałem jeansy na mokrego kutasa.

– Dzięki – wymamrotałem i otworzyłem drzwi kabiny, podczas gdy ona dalej pokasływała.

Podszedłem do umywalki, gdzie dłonie myła inna dziewczyna. Była tak mocno zaskoczona moim widokiem, aż zapomniała, że woda cały czas leje się z kranu.

Nie zwracałem jednak na nią uwagi, tylko osuszyłem kawałek marmurowego blatu i wysypałem na niego niewielką porcję kokainy. Wyjąłem z kieszeni czarną kartę kredytową, którą podzieliłem proszek na kilka kresek, po czym wciągnąłem jedną za pomocą zwiniętego w rulonik studolarowego banknotu. W końcu stereotyp rockmana do czegoś zobowiązuje.

– Jace, co… – Dziewczyna wyszła z kabiny, wycierając rozmazany makijaż. Zamilkła, gdy dostrzegła tę drugą, wpatrującą się we mnie. A później spiorunowała mnie spojrzeniem.

– Trzymaj – powiedziałem i wręczyłem jej zwinięty banknot. – Poczęstuj się. Zasłużyłaś. – Ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem ją w usta. Na języku poczułem posmak własnego nasienia i całe morze pogardy dla samego siebie. Była tylko… jakąś tam laską. Nie moją dziewczyną.

Westchnąłem ciężko z rozczarowaniem i oddaliłem się, zostawiając jej pozostałe kreski.

– Kurwa – rzuciłem cicho, gdy ponownie znalazłem się przy barze.

Istniał tylko jeden powód, dla którego mój kutas stwardniał w obecności tamtej laski, a było nim jej bliżej nieokreślone podobieństwo do pieprzonej Billie Bellerose. Może Gray miał rację… Chyba potrzebowałem terapii.

– Wszystko gra? – spytał Ralph, gdy opuściliśmy klub.

Parsknąłem, ale w moim śmiechu słychać było rozgoryczenie.

– Ani trochę – jęknąłem i potarłem dłońmi twarz. Postanowiłem, że rano umówię się na wizytę u psychologa. – Wracajmy. Muszę się upewnić, że Rhett jeszcze żyje.

Nie przesadzałem. Mój najlepszy kumpel staczał się na dno, a ja nie zrobiłem nic, by mu pomóc. Kurwa, jeszcze gorzej, zostawiłem go samego ze złamanym sercem, bo tak naprawdę czułem się zazdrosny. Nie chciałbym być znowu z Billie, nawet gdyby mi za to zapłaciła, ale ciągle byłem zazdrosny.

Teraz nienawidziłem Billie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Skrzywdziła nie tylko mnie, ale również Rhetta. I Graya. Billie Bellerose miała sporo na sumieniu, więc… może już czas na kolejny album.

 

 

Poison Roses - Jaymin Eve & Tate James

Pozostań z nami w kontakcie!

Zapisz się na nasz newsletter. Raz w tygodniu otrzymasz informacje o naszych książkach i promocjach na nie!

Dziękujemy, że jesteś z nami!