Charyzmat mordercy
A.M. Honkisz
Dominick Aven jest policjantem, a Sara Higgins dziennikarką śledczą. Dzieli ich niemal wszystko, łączy wręcz obsesyjne zaangażowanie w wykonywaną pracę i wzajemnie okazywana niechęć. Pomimo tego, oboje czują, że jakaś potężna, pierwotna siła nieustannie ich do siebie przyciąga i budzi pożądanie.
W mieście dochodzi do brutalnego morderstwa studentki. Prowadzący śledztwo Aven dostrzega jego rytualny charakter i zapowiedź kolejnych zbrodni. Tymczasem zabójca nawiązuje kontakt z Higgins. Pragnie by dziennikarka była jego „głosem” w mediach. Dominick nie ufa Sarze, ale z wielu powodów, w tym osobistych, chcąc mieć ją ,,na oku” proponuje udział w dochodzeniu. Z każdym dniem śledztwa napięcie między policjantem i dziennikarką rośnie.
Czy możliwe jest budowanie zwyczajnego związku w niezwykłych okolicznościach? Jak dużo muszą poświęcić Sara i Dominick, aby im się udało?
Połączenie morderstw i namiętności nie zawsze broni się w książkach. Tu się udało i to jak! Zaskakująca i wciągająca lektura dla każdego, kto nie lubi nudy.
Małgorzata Falkowska, autorka
Informacje o książce
Rok I wydania: 2022
Format: 14.0×20.5 cm
Okładka: miękka
Liczba stron: 200
książka ISBN 978-83-7995-612-8
ebook ISBN 978-83-7995-613-5
Ceny sugerowane:
książka: 39,99 zł
ebook: 34,99 zł
Fragment
Prolog
Bose stopy boleśnie odbijały się od podłoża pełnego kamieni. Zostawiałam za sobą krwawe ślady, ale to było bez znaczenia. Tak jak i ból rozciętej skóry na twarzy. Najważniejsze, żeby uciec! Jak najdalej od tej chaty. Ile miałam czasu? Kiedy zorientuje się, że mnie nie ma? W którą stronę biec? Próbowałam sobie przypomnieć, gdzie był ten cholerny parking! Tam na pewno spotkam jakichś ludzi. Ktoś na pewno mi pomoże! Serce waliło mi jak oszalałe, a pot spływał wprost do oczu. Dyszałam ciężko, w płucach czułam kłucie. Jeszcze tylko kawałek! Na pewno! Musiałam wytrzymać! Nie mogłam pozwolić, żeby ten skurwiel mnie złapał. No dalej! Szybciej! Biegłam przez krzaki. Nie widziałam ścieżki. Uderzyłam ramieniem o drzewo. Chmara ptaków poderwała się z gałęzi do lotu. Nie! – błagałam – nie róbcie tego! Będzie wiedział, gdzie mnie szukać! Obejrzałam się nerwowo za siebie, ale nikogo nie dostrzegłam. Przyspieszyłam. Odbiłam trochę w prawo. Mam szansę! Zakiełkowało we mnie ziarenko nadziei, ale wtedy potknęłam się i upadłam. Z bólu nie mogłam powstrzymać krzyku, jaki wyrwał się z mojego gardła. To koniec. Teraz na pewno mnie znajdzie.
Rozdział 1 Dominick
Najnudniejsza w tej pracy była papierologia. Moje biurko zawalone raportami przypominało pobojowisko. Chaos, w którym się odnajdywałem. Po prawej stronie w stercie leżały zdjęcia wykonane przez techników. Po lewej stronie zeznania świadków spisane przez Dave′a. Pomiędzy nimi stał mój laptop, gdzie próbowałem poskładać do kupy te wszystkie dane. Spojrzałem na zegarek – dochodziła osiemnasta. Odchyliłem się na krześle i oparłem dłonie na zagłówku. Westchnąłem zmęczony. Ostatnia sprawa ciągnęła się już od kilku tygodni, a Albert ciągle naciskał, żeby dać mu konkrety. Wciąż szukałem tego jednego drobnego elementu, który spiąłby wszystko w całość. Pochyliłem się nad ekranem.
Zamordowana Mia Gert. Pierwszym podejrzanym był mąż, jak zawsze w takich sprawach, ale miał niepodważalne alibi. Widziało go ze trzydzieści osób podczas firmowego spotkania. Denatka nie miała wrogów. Sąsiedzi uważali ją za cichą, uczynną i spokojną. Prawdziwy wzór cnót. Jednak nie do końca, skoro ktoś zadał jej piętnaście ciosów nożem kuchennym. Nie był to napad na tle rabunkowym, bo z domu nic nie zniknęło. Co ukrywałaś, Mia? Zadawałem sobie to pytanie niemal na okrągło. Ta sprawa uwierała jak wrzód na dupie. Denatka była żoną znanego biznesmena, więc dla prasy to świetny pretekst, żeby codziennie napisać coś o naszej nieudolności. To mocno wkurzało Alberta. Cały czas naciskał, żeby dać mu konkrety i zamknąć gębę Sarze Higgins. Sama siebie określała mianem dziennikarki śledczej i dzięki niej opinia publiczna chętnie nas krytykowała. Gdyby krytyka była konstruktywna, może jakoś bym to przełknął.
– Dave, chodź tu – krzyknąłem do mojego partnera.
– Co jest? – Wszedł do pokoju. – Masz, wziąłem też dla ciebie. – Wręczył mi kanapkę.
– Dzięki, to śmieciowe żarcie w biegu w końcu nas wykończy – powiedziałem, kręcąc głową. – Dobra, mniejsza z tym, chcę jeszcze raz odtworzyć ostatnie godziny życia Mii Gert.
– Znowu? – Usiadł za swoim biurkiem i przyjrzał mi się uważnie. – Już to wałkowaliśmy kilka razy, nie ma mowy, żebyśmy coś pominęli.
– Coś musi być – upierałem się. – Okej, zróbmy to ostatni raz, a potem odpuścimy. Ja będę mówił, ty słuchaj uważnie i uzupełniaj, jeśli coś pominę.
Potwierdził skinieniem głowy. Otworzyłem odpowiedni plik w komputerze.
– O dziesiątej zjawiła się na zajęciach z jogi w parku oddalonym od jej domu o około dwadzieścia minut jazdy. Sąsiadka, pani Blarson, potwierdziła, że widziała ją po dziewiątej wsiadającą do samochodu. Przywitały się i chwilę porozmawiały o festynie, którego Mia Gert była współorganizatorką. Potem omówiły plany na wieczór. Mia twierdziła, że zamierza spędzić go sama, że z nikim się nie umawiała. Pani Blarson zaprosiła ją do siebie, ale odmówiła. Sąsiadka zeznała, że według niej, kiedy się żegnały, Mia była podekscytowana.
– Nienaturalnie – wtrącił Dave.
– Co? – Nie wiedziałem, o co mu chodzi.
– Dosłownie powiedziała: „nienaturalnie podekscytowana”. – Wskazał palcem na moje biurko, gdzie leżała sterta spisanych zeznań. – Serio, kiedyś będę musiał cię odkopywać spod tej góry papierów.
W odpowiedzi pokazałem mu środkowy palec. Chwilę zajęło mi dogrzebanie się do ręcznie spisanego zeznania.
– Cholera, masz rację. Dlaczego nie przepisałem tego do pliku? – wkurzyłem się.
– Nie wiem, ale kontynuuj, to może nie mieć znaczenia, ta Blarson to jakaś stara wariatka, która cały dzień ogląda meksykańskie telenowele. – Popukał się w czoło.
– Chyba nie chcę wiedzieć, skąd masz tę informację. Dobra, jedziemy dalej. W parku ćwiczyła około półtorej godziny z koleżankami, z którymi umówiła się na następny dzień na lunch. Około dwunastej trzydzieści zjadła coś w restauracji hotelowej u Clare Harris. Clare zeznała, że Mia była sama i zamówiła dość solidne danie jak na nią. Denatka przynajmniej dwa razy w tygodniu jadała w tym miejscu. Około piętnastej zrobiła zakupy w markecie w okolicy swojego domu. Została zamordowana około siedemnastej trzydzieści w kuchni. Następnego dnia znalazł ją mąż, który wrócił z wyjazdu służbowego. To wszystko. – Odchyliłem się na krześle.
– Na nożu są tylko odciski palców Mii Gert. Brak jakichkolwiek śladów biologicznych, poza tymi należącymi do niej i męża. Szkoda, że sukinsyn ma takie niepodważalne alibi, wtedy byłoby dużo prościej – westchnął Dave.
– Rzeczywiście – parsknąłem. – Rzućmy jeszcze raz okiem na zdjęcia techników.